niedziela, 27 grudnia 2015

Jest kontynuacja!


Założyłam już nowego bloga przeznaczonego na kontynuacje tego opowiadania.


Zapraszam do oceniania wyglądu i nowych postaci!

Ps. Jeszcze nie wiem kiedy będzie pierwsza notka.

piątek, 25 grudnia 2015

Jest tu ktoś??


*fanfary proszę*

Poważnie zastanawiam się nad wznowieniem tej historii.
Jeśli mi się uda to mam w planach drugą księgę.
Będzie prawdopodobnie inaczej pisana ale myślę że to nie będzie wam przeszkadzać.
Możliwe że będzie na innym blogu.
Ale jest jedno zastrzeżenie:

POD TYM POD TYM MUSI SIĘ ZNALEŹĆ MINIMUM 15 KOMENTARZY DO 30.12.2015r.

Nie wiem co wam tu jeszcze napisać...
No oczywiście!
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

Ps. Mam nadzieje że uzbierają się komentarze i będę mogła znowu zagłębić się w tą historię! ♥

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Epilog i pożegnanie


Alec

Przez ostatnie kilka lat dużo się zmieniło.

Teraz jestem już narzeczonym Magnusa. Obydwoje jesteśmy świadomi tego że będzie nam ciężko, przez nieśmiertelność Magnusa, ale wiemy też że damy radę.
Teraz planujemy ślub który będzie jednym z najlepszych w dziejach, może oprócz tego Clary i Jace'a...
A tak!

Jace i Clary są już od dwóch lat małżeństwem! Ich ślub zapadł wszystkim w pamięć bo właśnie wtedy moja siostra oświadczyła że wychodzi za przyziemnego... Tak! PRZYZIEMNEGO!!
Nazywa się Simon i nikt, z Nefilim, go nie zna. Najpierw byłem strasznie zdenerwowany ale gdy zobaczyłem jaka jest szczęśliwa... To tylko zniszczone kilka tysięcy lat tradycji... (Czujecie ten sarkazm?)

No więc Isabelle jest jeszcze narzeczoną Simona ale też mają już w planach ślub w szczególności że spodziewają się dziecka. Tak, Iz jest w ciąży. Trochę zrobili to nie po kolei ale skoro jest szczęśliwa... Co ja jej mogę zrobić?

Katarina dalej jest taka jaka była tylko teraz ma specjalną posadkę w Niebie, dzięki swoim skrzydełkom. Chłopaka sobie jeszcze nie znalazła ale zawsze ktoś się koło niej kręci.

Elena za to ma nowego chłopaka (wbrew pozorom po Nicku długo zajęło jej pozbieranie się), nazywa się Sebastian i jest nawet miły. Choć raczej nie powinienem tego mówić bo widziałem go dwa razy.
No właśnie, dzisiaj zobaczę go trzeci raz w życiu...

Clary i Jace organizują rocznicę ich ślubu!

Najgorsze jest to że Magnus mnie chce ubrać, RATUNKU!! On jest gorszy od Isabelle!

Clary

elegantSzykowałam się już od dobrej godziny. Dzisiaj ma być, drugi w kolejności, najwspanialszy dzień dla mnie i mojego męża. Tak, już teraz męża.

Mam na sobie czarną sukienkę z koronkowymi rękawami, czarne sandałki na obcasie i złotą biżuterię.
Makijażu nie mam prawie wcale, tylko podkreślone lekko oczy.

- Jace!! - wydarłam się na cały dom.

Hmm, raczej nie dom tylko willę. Po powrocie z Edomy zamieszkaliśmy z rodzicami Jace'a a później oni się wyprowadzili na tak zwaną emeryturę. Dlatego teraz mamy tan cały dom dla siebie... No może nie cały bo mieszka tu jeszcze Elena.

- Jace! Rusz się tutaj! Musisz się jeszcze przebrać! - krzyknęłam ponownie zakładając kolczyki.
- Ale o co chodzi, kochanie? - zjawił się w drzwiach. Na szczęście był już w białej koszuli i spodniach od garnituru. W rękach miał muszkę a jego mina wskazywała że zaraz będzie mnie błagał żeby mógł jej nie zakładać. Na samą myśl zachichotałam radośnie.
- Nie musisz jej zakładać ale nie bierz też marynarki! - powiedziałam z uśmiechem, odbierając od niego nieszczęsną muszkę.
- Kocham cię. - pocałował mnie w policzek.

Nie wystarczyło mi to. Przyciągnęłam go do długiego, namiętnego pocałunku... Który przerwała nam jego siostra.

- Może by mi ktoś pomógł?! - zapytała z pretensją w głosie.

Clary
Miała na sobie śliczną sukienkę w morskim kolorze, czarne buty na dużo wyższym obcasie niż moje, dość mocny makijaż a włosy spięte w miarę prostego kłosa. Wszystko wyglądało prześlicznie.
A! Zapomniałam wspomnieć że teraz ma blond włosy! Są strasznie podobne do włosów Jace'a i okazało się że to jej naturalny kolor a farbowała dlatego że nie chciała być podobna do brata.

- To kto mi pomoże?! - z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.
- Ja pójdę a ty się wyszykuj, kochanie. - Jace jeszcze pocałował mnie lekko i wyszedł. Jest czasami taki słodki.

+++


Siedzieliśmy już jakiś czas rozmawiając. Najlepiej odnajdywałam się w towarzystwie Simona, Isabelle i, o dziwo, Katariny.
Jace zajmował się innymi gośćmi ale co jakiś czas patrzył na mnie z troską.

O co chodzi?
Czyżby się domyślił?

Gdy Kat wdała się w dyskusje z Simonem, odeszłam kawałek z Isabelle.

- Jak się czujesz? - spytałam patrząc na jej, już pokaźnych rozmiarów, brzuch.
- Ja dobrze, ale mały strasznie kopie. - powiedziała z grymasem - A jak ty się czujesz?
- Ja? - spytałam zdziwiona.
- No chyba mi nie powiesz że strata skrzydeł to nic takiego! - warknęła.
- Och... - machnęłam lekceważąco ręką - Już prawie zapomniałam tylko... - przygryzłam wargę.
- Tak? - ponagliła mnie.
- Chyba Jace'owi przeszkadzają blizny. - mruknęłam patrząc kątem oka na męża.
- Co ty gadasz?! Gdyby mu przeszkadzały to by się z tobą nie żenił! - krzyknęła zwracając na siebie uwagę. Zgromiłam ją wzrokiem dzięki czemu się zamknęła.
-No nie wiem... - zaczęłam niepewnie ale przerwał mi ktoś stukający w kieliszek, Magnus.

Podeszliśmy do stołu i każdy stanął koło swojego krzesła.

- Chciałbym wnieść toast za naszą przepiękną parę! Jace, nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz. - ostatnie powiedział nieco ciszej. Zrobiłam obrażoną minę.

Wszyscy podnieśli kieliszki do ust i upili trochę. Ja napiłam się wody. Jace popatrzył na mnie niepewnie ale nie skomentował. Przełknęłam ślinę gdy wszyscy usiedli, ja dalej stałam. Odchrząknęłam.

- Mam dla was nowinę. - oznajmiłam lekko drżącym głosem, teraz oczy wszystkich są skupione na mnie - Spodziewam się dziecka. - uśmiechnęłam się niepewnie. Posypały się gratulacje, okrzyki i wiwaty. Ale od tej chwili Jace nie wypuszczał mnie z ramion, już do końca wieczoru.

+++

Rano, gdy tylko się ubrałam, zastałam Jace'a w kuchni z grobową miną.

Czy coś się stało?
Ominęło mnie coś?

Gdy tylko mnie zauważył wstał, pocałował mnie w policzek i nałożył śniadanie.

Teraz tak będzie codziennie?

Przedłużająca się cisza nie pasowała do naszego normalnego śniadania.

- Coś się stało? - w końcu odważyłam się zapytać.
- Przyszedł list z rady. - mruknął.
- I w związku z tym? - dopytywałam.
- Wyjeżdżamy do Peru. - powiedział podnosząc głowę.

+++++++++++++++++++++++++++++++

Dalej musicie pomyśleć sami.
Może kiedyś tu wrócę ale nie obiecuje!
Nie wiem co tu jeszcze mogę napisać....
Chyba po prosu:

Dziękuje za wszystkie wyświetlenia i komentarze, poza tym ŻEGNAJCIE!

To wszystko tutaj, jeśli macie pytania możecie pisać w komentarzach!
Wika
Ps. Trochę upodobniłam to do "Jak można ich nie kochać...", czy mi się wydaje?

sobota, 22 sierpnia 2015

Nowe opowiadanie!

Zapraszam na nowe opowiadanie!

Nie mam wprawdzie założonego nowego bloga ale opowiadanie będzie publikowane na wattpadzie!
Mam nadzieje że chociaż zajrzycie, nawet jeśli nie macie konta na wattpadzie to zapraszam!


>>Moja chrzestna jest WAMPIREM<<




Ps. Przepraszam że dodaje tak późno ale jakoś tak wyszło.☺

20. Czekaj! Trzeba mu pomóc!


Clary

Po godzinie poszukiwań znaleźliśmy drugie wyjście z pieczary. Na nasze szczęście wszystkie demony już odfrunęły.
Przeszliśmy koło jakiegoś zrujnowanego, kamiennego domku i szliśmy dalej w miejsce gdzie było więcej zabudowań.

- Jesteście pewni że dobrze idziemy? - zapytała moja siostra po raz kolejny.
- Tak, nie gadaj bo tracisz więcej siły. - warknęłam wkurzona, ona mówiła to już siedemdziesiąty... Może osiemdziesiąty raz!
- Ja tylko pytam! - podniosła ręce w geście poddania - Ale mogłabyś polecieć i zobaczyć co tam jest, Aniołku.
- Nie mów tak do mnie! Też masz skrzydła, dlaczego nie polecisz?! - i nale do głowy wpadł mi genialny pomysł - Zostańcie tu. - nakazałam rozwijając skrzydła.

Skrzydła rozdarły już i tak podartą bluzkę ale nie przeszkadzało mi to. Znów poczułam się wolna!
Wiatr smagał moja twarz i rozwiewał, teraz już niebieskie, włosy.
Podfrunęłam najwyżej jak się dało i zaczęłam się rozglądać.
Wcale nie tak daleko zobaczyłam ogromny zamek. A wokół niego kilka drewnianych i kamiennych domków.


Wszystko było takie szare.
Wróciłam na ziemię i powiedziałam wszystkim o tym co zobaczyłam.
Zgodnie ustaliliśmy ze to musi być siedziba Abaddona.

+++

Przechodząc przez most czułam że coś się zmienia. Nie wiedziałam co ale to było dość dziwne.
Wszystko spowijała szara mgła ale dało się dojrzeć domki w oddali.
Widziałam też kilka postaci które wyglądały jak jakieś zjawy. Ich skóra była lekko przeźroczysta, przez co widziałam zarys kości, zamiast oczu mieli puste oczodoły. Snuły się między kamiennymi ścieżkami bez celu.

- Jesteście pewni że dobrze idziemy? - zapytała, tym razem, Isabelle, wyglądała na przestraszoną.
- Tak, musimy dostać się do zamku. - stwierdziłam.
- Jak to zrobimy? Przecież na pewno są tam straże i... - zaczął Jace ale Magnus mu przerwał.
- Nie ma straży, mój ojciec - zabrzmiało jakby z trudnością wypluł ostatnie słowo - jest zbyt dumny na straż przyboczną. Najgorzej będzie przy bramie, później możemy iść spokojnie.
- Nie wierze że to twój ojciec. - wymamrotałam, popatrzył na mnie zaciekawiony - Ty nie jesteś aż tak głupi.

+++

Tak jak powiedział Magnus nie mieliśmy żadnych problemów przed dotarciem do bramy.
Sama brama była ogromna, miała jakieś pięć metrów wysokości, wielkie kraty (podejrzewam że zmieściłabym się w jednym z otworów gdyby były zamknięte) i dwóch strażników.

Schowaliśmy się za murkiem niedaleko żeby nikt nas nie zauważył ale żebyśmy mogli oszacować sytuację.

- Więc co robimy? - zapytałam patrząc na dwa demony które pilnowały wejścia.
- Możemy je zabić... - powiedział Jace zacierając ręce, przewróciłam oczami na jego zapał.
- Jeśli je zabijemy to Abaddon wyczuje zmianę i zrobi się czujniejszy a my tego nie chcemy. -powiedziałam, większość kiwnęła głową potwierdzająco.
- Ja ich odciągnę a wy wejdziecie do środka. - zaproponował Tim powoli wstając.
- Co? - zapytałam zaskoczona - Nie! Tim, nie możesz! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę strażników którzy rozglądając się zaczęli iść w naszą stronę. Zaklęłam i kiwnęłam głową w stronę Timona - Rób co musisz, tylko żebyś przeżył. - zastrzegłam.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech i już po chwili Tim zniknął mi z oczu.
Nie wiem co zrobił ale demony spojrzały gdzieś za nas i pobiegły w tamtą stronę.
Nie miałam czasu żeby się odwrócić bo Katarina pociągnęła mnie za ramię w stronę bramy.

- Czekaj! Trzeba mu pomóc! - krzyknęłam wyrywając się.
- Nic mu nie będzie a my nie mamy czasu. - syknęła.

Zgodnie pokiwałam głową chociaż wiedziałam że nie mogę tak zostawić Timona, usiałam po niego wrócić... ale później, najpierw zabije jednego, przebrzydłego demona.

+++

Zdziwiona że nikt nie pilnuje wejścia pchnęłam ogromne drzwi prowadzące do środka zamku.
Na miękkich nogach weszłam do środka a za mną reszta z bronią gotową do użycia.

- Dziwne. - wymamrotałam - Tu jest cicho, za cicho.
- Masz racje. - poparł mnie szeptem ukochany - To jak cisza przed burzą.
- Musimy iść do sali tronowej. - wtrąciła Iz - O ile takową mają. - mruknęła. Już chciałam coś powiedzieć ale uprzedził mnie obcy, ostry, jak seraficki miecz, głos:
- A jakże bym mógł nie mieć sali tronowej. - ktoś prychnął za naszymi plecami, jednocześnie znałam ten głos, a jednocześnie był zniekształcony, obcy - Od dzisiaj nie będzie ona tylko moja. - poczułam na sobie palący wzrok.

Pierwsza otrząsnęłam się z szoku i odwróciłam. To co zobaczyłam wprawiło mnie w większe osłupienie.
Tim...
Ten którego znałam już nie istniał...

Ten którego widziałam miał czarne zarówno tęczówki jak i białka. Jego twarz była taka sama... no może trochę bledsza. Jednak wszystko inne było takie jak zapamiętałam. Jego umięśnione ramiona okryte były białą koszulą, bez żadnego zagniecenia, na szyi wisiał krawat ale poluźniony. Na nogach miał spodnie od garnituru a w ręce berło.
Nie zwykłe berło... To składało się z czaszki, złota i jakiegoś dziwnego sznureczka. Było lekko przerażające.

- Wreszcie się spotykamy. - uśmiechnął się diabelnie podnosząc do góry berło. Ścisnęłam mocniej dłoń na mieczu, on widząc mój ruch poszerzył uśmiech - Mogę to zaliczyć do udanych spotkań. - zerwał niebieski sznureczek z berła i nagle rozległ się przeraźliwy pisk.

Po chwili kilka okien rozsypało się w drobny mak a w futrynach pojawiły się białe plamy.
Plamy zaczęły przybierać postacie i ujrzałam piękne, dostojne i groźne pegazy.

- Przyjaciele! - krzyknął sztucznie przyjaznym tonem Abaddon - Cieszę się że wpadliście na koronacje mojej królowej! - jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech przez który nagle zrobiło mi się niedobrze.
- Nie będzie żadnej koronacji!! - wrzasnęłam. Jeden z pegazów do mnie podszedł dzięki czemu czułam się trochę odważniej.
- Jesteś pewna? - uśmiechnął się łobuzersko - Mam już przygotowaną specjalną komnatę... - przerwał i w jednej sekundzie znalazł się koło mnie - Dziś skonsumujemy nasze małżeństwo. - szepnął mi do ucha.

Zadrżałam.
Jednym szybkim ruchem wyciągnęłam miecz i...
No właśnie! Przecież to był mój przyjaciel!
Tam gdzieś był Tim!

- Już go niema, kochanie. - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo na co syknęłam groźnie - Lubie takie. - uśmiechną się obleśnie.

Teraz nerwy mi puściły!
Natarłam na niego mieczem ale zrobił unik.
Wymieniliśmy kilka ciosów aż w końcu on zaatakował.
Zatrzymałam jego miecz, który nie wiedziałam skąd się wziął, tuż przed swoją twarzą.

Zastanawiałam się dlaczego nikt nie reaguje...
Wszyscy stali wokół nas jakby zatrzymani, czas stanął.

- To mój świat, kotku. Ja ustalam zasady. - odezwał się głos za mną.

Przełknęłam ciężko ślinę.
Nie miałam wyboru.
To był jedyny sposób.

Jace

Ocknąłem się przed domem mojej rodziny w Idrisie.

Co się stało?
Dlaczego tu jestem?
Gdzie jest reszta?

Rozglądnąłem się dookoła. Wszyscy byli gdzieś niedaleko...
Isabelle, Alec i Elena byli cali w błocie i usiłowali wyplątać się z krzewów które mama posadziła rok temu.
Katarina klęczała z Magnusem za fontanną a....
No właśnie. Gdzie jest Clary?!

Zacząłem się jeszcze bardziej rozglądać aż w końcu usłyszałem krzyk siostry:

- Jace! Chodź tu! - popatrzyłem na nią. Teraz stała koło Kat i żywo rozmawiała z czarownikiem który nadal klęczał. Podbiegłem do nich i moim pierwszym pytaniem było:
- Gdzie jest Clary?! - odpowiedział mi jęk bólu i ledwo dosłyszalny szept:
- Jace.
- Na Anioła.

Leżała tuż koło Magnusa. Jej twarz była poszarzała a usta ułożone w grymasie bólu. Oddychała z trudnością, widać było że to sprawia jej ból.
Upadłem koło niej na kolana i odgarnąłem jej z twarzy kilka kosmyków włosów.

- Nie zostawiaj mnie, nie odchodź. - szepnąłem. Uśmiechnęła się mimo bólu.
- Nigdzie się nie wybieram... - kiedy chciała zmienić pozycje, syknęła - Tylko trochę boli. - chciała mnie uspokoić - Magnus, długo jeszcze?
- Podejrzewam że będą musiały same się zagoić, moja magia nie działa na czyny Aniołów. - odpowiedział.

Gdy tylko zobaczyłem plecy Clary wstrząsnął mną deszcz.
Jej, zwykle idealna porcelanowa, skóra była cała we krwi a od ramion w dół ciągnęły się dwie poszarpane rany.
Rany po wyrwanych skrzydłach.

+++++++++++++++++++++++++

Nie jest tak jak powinno być... Ten rozdział miał być najlepszy i ostatni (nie licząc Epilogu który jeszcze mam w planach) ale wyszło zupełnie inaczej.
Naprawdę nie podoba mi się to ale i tak już długo czekaliście...
No więc wyjątkowo dzisiaj (sobota) jest rozdział.
Nie wiem co tu napisać...
Będzie jeszcze Epilog ale nie wiem kiedy... raczej do tego wtorku się nie wyrobię ale może do soboty (29.08.2015r.).
Chce wam też powiedzieć że mam nowe opowiadanie. To nie nowy blog bo historia będzie zbyt krótka (jeśli będzie tak jak chcę). Opowiadanie jest na wattpadzie ale link podam później. Tytuł:

Moja chrzestna jest WAMPIREM

No więc do napisania!
Wika

wtorek, 18 sierpnia 2015

Tak, wiem...


Tak, wiem że to zdarza się już drugi raz ale teraz mam inne powody.☺
Rozdziału dzisiaj nie będzie bo zapomniałam (tak, to dziwne i głupie) i bo mam dwa pomysły (które różnią się diametralnie) i nie wiem na który się zdecydować...

Mam nadzieje że wybaczycie mi (po raz drugi).



Ps. Rozdział najpóźniej będzie we wtorek (25.08.2015r.).
Ps2. Muszę zakończyć tego bloga przed 10.09.2015r. ale myśle że dam radę wcześniej uporać się z tym co chodzi mi po głowie.
Wika

piątek, 7 sierpnia 2015

19. Długo jeszcze?


Jace

Następne co pamiętam po świetle to ciemna, prawie czarna, ziemia i narysowany na niej pentagram w którym staliśmy. Wszyscy byli tak samo zdezorientowani jak ja.
Magnus uszył się pierwszy i wyszedł z pentagramu, powoli poszliśmy w jego ślady.
Nagle ziemia się zatrzęsła a ogień pokrył wszystkie linie narysowane na ziemi.


Po chwili ogień zniknął razem z pentagramem.

- Przejście jest zamknięte. - powiedział Magnus.
- Co tu się stało?! - wrzasnęła Isabelle.
- Przenieśliśmy się do Edomy. - odpowiedział beznamiętnie - Ta runa w księdze się do tego przyczyniała.
- Co?! Czyli to przez Jace'a znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie?! - tym razem odezwała się wściekła Katarina.
- Nie prze zemnie! Nie wiedziałem że tak się może stać! - krzyknąłem.
- Nie kłóćcie się. - powiedział dobitnie Alec - Teraz musimy pomyśleć.

Clary

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Bałam się otworzyć oczy, nie wiedziałam gdzie jestem, dlatego zaczęłam nasłuchiwać. Usłyszałam... szelest liści, pękanie gałązek i... Rżenie?!
Gwałtownie rozwarłam powieki i podniosłam się. Zignorowałam lekkie zawroty głowy i wstałam.
Gdy się odwróciłam ujrzałam najpiękniejszy widok jaki mógł mnie teraz spotkać.


Piękne drzewa w różnych odcieniach zieleni, krzewy usiane różnokolorowymi kwiatami i jedna wielka, kwitnąca wiśnia. Po środku polany było małe stadko pegazów.

Czy to możliwe?
Wprawdzie istnieją Nefilim i tak dalej, ale o pegazach nigdy nie słyszałam.

Podeszłam do jednego z nich, nie dotknęłam go z powodu strachu. Podniósł łeb i spojrzał na mnie.

- Czekaliśmy aż się obudzisz, Boska. - przemówił głos w mojej głowie.
- C...co? Kto to? - rozglądnęłam się. Koń prychnął - To ty? - zapytałam zszokowana i popatrzyłam na niego rozszerzonymi oczami.
- A czy widzisz tu kogoś innego? - zapytał ironicznie.
- Ja... Ja nigdy nie spotkałam czegoś... kogoś takiego jak ty. - powiedziałam niepewnie.
- Twoi przyjaciele tu są. - powiedział zmieniając temat i nie komentując tego co powiedziałam.
- Co?! Jak to?! Jakim cudem?! - zaczęłam wrzeszczeć
- Spokojnie. - rozłożył swoje skrzydła rozprostowując je - Niestety są teraz na terytorium Demonów, nie mogę tam iść. Ale jeśli ktoś ich nie uratuje, zginą. - zaczęła coraz bardziej panikować - Najgorsze jest to że ten kto raz wyjdzie spod ochrony wiśni już nigdy nas nie spotka. Jeśli pójdziesz ich ratować to już tu nie wrócisz. Musisz wybrać.

Jace i reszta lub bezpieczeństwo.
Wybór jest jeden!

- Muszę iść. - powiedziałam dobitnie.
- Dobrze, odprowadzę cię do granicy najbliżej twoich przyjaciół.

+++

W pewnym momencie pegaz się zatrzymał i poinformował mnie że dalej mogę iść tylko ja.

- Ta wizja... Na początku, co to było? - zapytałam niepewnie.
- Napadł cię demon ale przezwyciężyłaś go. - wytłumaczył spokojnie - Musisz już iść, zanim demony wyczują twoją moc i zlecą się tu.

Jedyne co mogłam zrobić to... posłuchać.

Alec

Odkąd znaleźliśmy się w innym wymiarze wszyscy, a w szczególności Katarina, źle się czujemy. Oczywiście musi być wyjątek, Magnus czuje się doskonale! Używa swoich mocy na prawo i lewo! Jakby nie miał co robić!
Jace oczywiście dalej martwi się o rudowłosą ale teraz przejął nad nami wszystkimi kontrole, jest tak jakby liderem. Niestety nie mamy za dużo jedzenia i wody ale jest szansa, według mojego ukochanego czarownika, że znajdziemy jakieś jezioro oczyszczone przez dawną cywilizacje.

- Długo jeszcze? - znów zaczęła marudzić moja siostra - Nogi mnie bolą.
- Zamknij się. - syknąłem - Też jestem zmęczony ale nie musisz mi o tym przypominać.
- Ojeju, spokojnie, braciszku! - podniosła ręce w geście obrony - Przecież nie umieramy. - chciałem jej powiedzieć że jak się nie zamknie to umrzemy ale przerwał mi ostry głos mojego parabatai:
- Uciszcie się wszyscy! - zamilkł na chwilę - Słyszeliście? - pokręciliśmy głowami zdezorientowani.

Nagle blondyn zerwał się do biegu a za nim Magnus, nie wiedzieliśmy o robić więc pobiegliśmy za nim.
Tuż za kolejnym wzgórzem zobaczyliśmy jakiegoś latającego demona atakującego człowieka. Jace już wyjął miecz i biegł w tamtą stronę, ja, Isabelle i Elena pobiegliśmy za nim.

Demon był ohydny. Miał dziób jak u ptaka, tyko że ostro zakończony. Szpony były zakrzywione, wydawało się jakby zaraz miały mu przebić skórę. Zamiast oczu miał dwie, ziejące czernią, dziury. Jego tułów wyglądałby był zbudowany z samych kości i naciągniętej na nie skóry.

Demon zaskrzeczał i jeszcze raz rzucił się na ofiarę. Tym razem udało mu się opleść ja skrzydłami i zapewne wbić w nią szpony.
Gdy tylko tam dobiegliśmy do stwora, ja i Jace zgodnie wbiliśmy w niego miecze. Po chwili demon odrzucił nas ale nie puścił ofiary. Isabelle krzyknęła gdy El rzuciła się na demona. Jace poszedł w jej ślady i po chwili demon leżał drżąc w konwulsjach. Niestety dalej jego skrzydła oplatały dziewczynę.

Po chwili przez dość cienką powłokę skrzydeł dostrzegłem niebieskie światło. Skrzydła zaczęły się zamieniać w czarną, lepką maź a po chwili cały stwór spłonął.

Patrzyłem oszołomiony na dziewczynę z niebieskimi włosami unoszącymi się dookoła głowy. Była drobna ale dzielnie trzymała serafickie ostrze. Jej bluzka byłą rozdarta a na plecach widniały rany od pazurów demona.
Dziewczyna odwróciła się jakby zdała sobie sprawę z tego że się w nią wpatrujemy.

Zdrętwiałem.
Jej twarz była blada, usta nienaturalnie czerwone a oczy wręcz świeciły błękitem. Kilka piegów które zazwyczaj miała na nosie i policzkach, teraz zniknęły.

Jace

Mierzyłem się z dziewczyną spojrzeniami.

Clary.
Moja Clary.
Moja Gwiazdeczka.

Jej rude włosy opadły na ramiona. A oczy przybrały barwę szmaragdu.
Już miałem podejść ale przez jej twarz przebiegł grymas bólu.
W ostatniej chwili ją złapałem. Miała zamknięte oczy a usta zaciśnięte w wąską kreskę.

- Clary? - zacząłem potrząsać delikatnie jej ramionami - Clary?!

Clary

Obudziłam się na czymś w miarę miękkim, pod głową miałam poduszkę a obok mnie leżało ciepłe ciało. Odwróciłam się w tamtą stronę i otworzyłam oczy. Popatrzyłam w złote tęczówki ukochanego.

- Jesteś tu... Jesteś. - wyszeptał Jace jakby nie dowierzał.
- Tak, jestem. Kocham cię. - złączyłam nasze usta w pocałunku przekazując mu całą tęsknotę i ból jaki czułam.
- Ja ciebie też. - szepnął i przytulił mnie.

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę aż nie zobaczyłam ponad jego ramieniem przyjaciół.

- Widzę że się obudziłaś. - prychnęła Kat - Czekaliśmy na ciebie. - dodała ironicznie i usiadła po drugiej stronie jaskini.
- Dziękuje, siostro. - specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo na co znów prychnęła.
- Clary! - krzyknęły uradowane, Elena i Isabelle które nie wiadomo skont się wzięły. Rzuciły mi się na szyję odtrącając Jace'a.
- Nic ci nie jest? Jak plecy? Wszystko w porządku? - zasypały mnie gradem pytań.
- Już dobrze. Co z moimi plecami? - zapytałam zdezorientowana. Popatrzyły na siebie zdziwione o czym kazały podciągnąć mi koszulkę, zresztą chyba mnie przebrali bo ta koszulka nie należała do mnie. Dziewczyny z sykiem wciągnęły powietrze, poczułam ich ręce na plecach więc opuściłam koszulkę.
- Nie ma... - szepnęła El.
- Ale czego? O co chodzi?! - zirytowałam się.
- Powinnaś mieć rany... chociaż blizny po pazurach. - powiedziała cicho Iz.
- No ale nie mam i jest dobrze. - wstałam i popatrzyłam na siebie.

Zmarszczyłam nos na poplamione spodnie, nie swoją bluzkę, włosy skołtunione i brudne. Pewnie z twarzą nie było lepiej.

- Czy macie... - Elena mi przerwała.
- Jest jeziorko w tamtej grocie. - wskazała na jeden z korytarzy - Możesz się wykąpać, zabierz kogoś ze sobą.
- Dobra, gdzie mój plecak? - rozglądnęłam się.
- Yyyy... Miałaś plecak? - zapytała, pokiwałam głową - No to przykro mi ale musisz poradzić sobie bez niego. - uśmiechnęła się - Dam ci jakieś ciuchy.

Podała mi coś do ubrania i jeszcze raz pokazała gdzie mam iść. Jace z wielkim uśmiechem poszedł za mną.

- Tylko grzecznie! - usłyszała jeszcze krzyk Izzy.
- To zależy od ciebie. - szepnęłam do blondyna, nagrodził mnie pięknym uśmiechem.

Isabelle

- Będziemy musieli wyjść stąd jak najszybciej. - westchnęłam.
- Nie wiem czy Clary będzie na siłach. - powiedział Alec. Prychnęłam.
- Myślę że właśnie robią małych Herondalów a ty mówisz że ona nie będzie mogła iść zabić demona? - zapytałam z powątpiewaniem.
- Może zobaczymy co... - walnęłam Tima w głowę zanim skończył zdanie, wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Nie. To nie jest dobry pomysł. - warknął Alec.

Dopiero teraz zobaczyłam że Katarina i Magnus już śpią.
Chwile później wrócił Jace z Clary i wszyscy, oprócz Aleca który wziął pierwszą wartę, poszliśmy spać.

Clary

Zaraz po tym jak wyszliśmy z jaskini zaczęłam się kłócić z Jace'em o jakiś bzdet, chcieliśmy trochę zapomnieć o otaczającym nas świecie więc zaczęliśmy mówić o naszym domu.
Tak, Jace dzień wcześniej zaproponował mi żebym z nim zamieszkała, oczywiście zgodziłam się.

Naszą sielankę przerwał krzyk Eleny, przerażona wskazywała na niebo. Widziałam na nim różne, czarne zbliżające się kształty.

- Uciekajcie! Do jaskini!! - wrzasnęłam pokazując otwór w skale przez który niedawno wyszliśmy.
- To nie jest dobry... - zaczął Magnus ale mu przerwałam.
- Nie mamy innego wyboru. - zerwałam się do biegu razem z innymi - Szybciej!! - ponagliłam.

Jako ostatnia zostałam na zewnątrz i wysłałam kilka kul niebiańskiego ognia w stronę demonów.
Już słyszałam ich skrzeczenie i widziałam podekscytowanie polowaniem.
Gdy już miałam wejść do ciemnej jaskini coś złapało za moją bluzkę. Szarpnęło mną do tyłu ale błyskawicznie się odwróciłam. Posłałam stworowi dwie kule ognia i jeszcze dwie w sufit.
Kilka większych kamieni spadło na ziemię i zatarasowało wejście, przy okazji przygniatając jednego z demonów.

++++++++++++++++++++++++++++

Jestem zwariowana? Tak, zdecydowanie tak! Potwierdza to dzisiejszy rozdział.
Nigdy nie pomyślałabym że można wpleść pegazy do opowiadanie o Nefilim ale chyb wyszło fajnie.
Mogę wam powiedzieć że te urocze "koniki" pojawią się jeszcze w opowiadaniu!
Do końca opowiadania zostało jeszcze 1-2 rozdziały i epilog ale jeszcze nie wiem do końca jak to będzie.
Szczerze to pytań nie chce mi się pisać ale możecie je zadać sami w komentarzach.☺
Jak zauważyliście opowiadanie jest też na Wattpadzie. Po prawej stronie jest okładka, jeśli na nią klikniesz powinno cię przekierować do odpowiedniej strony. Tam rozdziały są udostępniane jako drugie (pierwsze są tu). A jak wam się podoba okładka? Zawsze mogę zmienić ale i tak nie jestem najlepsza w robieniu takich rzeczy.
Chyba już wszystko napisałam...
Następny rozdział powinien być za tydzień ale głowy nie dam!
Wika
Ps. Dziękuje wszystkim którzy podali łapki na zgodę!    ☺♥☺

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wiadomość!!


Wiem że dzisiaj miał być kolejny rozdział ale... tak wyszło. :"-(
Naprawdę jest mi przykro ale nie miałam w tamtym tygodniu czasu a teraz jeszcze jestem chora i skupiam się na innym blogu...
Strasznie fajnie jest siedzieć w domu z gorączką kiedy na dworze jest taka świetna pogoda! (wyczujcie ten sarkazm).
Ogólnie postanowiłam że rozdział będzie dopiero za tydzień lub dwa bo nie wiem kiedy zakończę tamtego bloga a chciałabym już zmniejszyć ilość moich otwartych opowiadań do max dwóch.
Więc dajcie łapkę na zgodę.

Wika
Ps. Tutaj też powoli zbliżamy się do końca opowiadania!

Zawsze zbliżamy się do końca ale to nie znaczy że jest blisko.


wtorek, 28 lipca 2015

18. Magia.


Jace

Minęły już dwa tygodnie... dwa tygodnie bez niej.
Tęskniłem...

Przez prawie cały czas szukałem w księgach jakieś wskazówki. Nawet gdyby miał osobiście iść do Edomy to poszedłbym bez zastanowienia, tylko po to żeby mieć ją z powrotem przy sobie...
Przerwało mi trzaśnięcie drzwiami, moja matka weszła dość szybkim krokiem do biblioteki i skierowała się w moją stronę.

- Jest obiad. - powiedziała na co wzruszyłem ramionami - Masz iść i zjeść jak człowiek! - krzyknęła zirytowana.
- Po co? - zapytałem wypranym z uczuć głosem.
- Po co?! - prychnęła - Żeby żyć! Żebym nie musiała dalej patrzeć jak mój syn cierpi!
- Bez niej i tak będę cierpiał! - krzyknąłem zrywając się na równe nogi - A teraz stąd wyjdź! Nie mam ochoty na twoje towarzystwo ani jakiś głupi obiad!

Uniosła dumnie głowę ale widziałem w jej oczach smutek. Popatrzyłem na nią hardo kiedy obejrzała się przy drzwiach.

- Nie chcę stracić kolejnego dziecka. - wyszeptała ale i tak ją usłyszałem.

Zakuło mnie coś w środku ale zignorowałem to uczucie, przez cały czas ignorowałem jeszcze większy ból, ból po stracie Clary, więc z tym sobie poradzę.

Prawie nie wychodziłem z biblioteki, posiłki przynosiła mi zatroskana Maryse albo moja matka (ojciec wrócił do Idrisu ale ona została). Każdego dnia czytam coraz więcej ksiąg ale w żadnej nie znalazłem odpowiedzi na moje pytania.

Czy ona jeszcze wróci?
Czy będzie taka jak dawniej? A może zmieni się?
Czy jeszcze żyje?

Nie Jace! Nie wolno ci tak myśleć! - skarciłem się w myślach.
Żyje na pewno! Przecież jest silna i... po prostu jest moją Clary.

Zamknąłem kolejną księgę w której nic nie znalazłem i otworzyłem kolejną. Sprawdziłem spis treści, nic.
Ze złością rzuciłem książką w regał i wstałem z fotela. Przekląłem głośno gdy regał przewrócił się z łoskotem.

Nie wiedziałem że mam taką siłę. - zdziwiłem się.
Ten regał był zdecydowanie za ciężki żeby przewrócić go jedną książką! - dodałem chwilę później.

Podszedłem bliżej. Nagle stało się coś nienormalnego, nawet w oczach Nefilim. Jedna z książek które spadły z regału przesunęła się w moją stronę!
Delikatnie ją podniosłem i otworzyłem na pierwszej stronie...

Narracja trzecioosobowa

Przystojny, złotowłosy mężczyzna stanął za bramą do, jakby powiedział przyziemny, śmietnika. Jednak dla niego było to coś zupełnie innego... tu mieszkałby jego dzieci.
Jego dziećmi byli wszyscy Nefilim...

Ale tych którzy mieszkają w tym Instytucie odznaczali się najbardziej.
Odznaczała ich prawdziwa miłość...
Nie tylko miłość kochanków, ale i braterska, i matczyna... I każdy inny rodzaj miłości.
Wszyscy się kochali, pomimo że niektórzy tego nie okazywali.

Teraz gdy jedno z jego dzieci zaginęło chciał im pomóc.
Przez ostatni czas patrzył jak się męczą...

Nagle koszula mężczyzny została rozdarta przez parę potężnych złoto-białych skrzydeł.
Powoli podfrunął do wielkiego okna przez które było widać główną bibliotekę.

Młody Nocny Łowca siedział na fotelu czytając, już kolejną, książkę. Po chwili zatrzasnął ją i otworzył kolejną.
Nagle rzucił książką o regał...
Wszystko zwolniło...
Anioł dostrzegł to czego szukał...

Najszybciej jak umiał podfrunął i przewrócił regał tak żeby księga która go najbardziej interesowała spadła jak najbliżej chłopca.
Wiedział że ta księga jest zakazana dla zwykłych Nefilim ale wiedział również że ten chłopak zrobi wszystko dla ukochanej.

W błyskawicznym tempie wyfrunął z Instytutu i oddalił się pośpiesznie.
Zawisł wysoko nad miastem i patrzył prosto na stare mury Instytutu.


Nagle rozpętała się gwałtowna burza... Po chwili wszystko ucichło.

Na ulicach i chodnikach nie było ani jednej kropli deszczu. Ludzie dziwili się ale każdy sobie to jakoś tłumaczył. Nikt nie pomyślał o tym co się stało na prawdę...

Odpowiedź brzmi:

Magia.


Jace

Księga nie zawierała nic oprócz jednej runy, była na każdej stronie.
To było takie dziwne...
Czułem że może nam pomóc.

Zabrałem księgę i poszedłem prosto do siostry. Zapukałem a w odpowiedzi usłyszałem "Proszę." wymieszane ze śmiechem El i Iz.
Otworzyłem drzwi i wszedłem pewnym krokiem do pokoju.

- Co cię sprowadza, braciszku? - zapytała.
- Znalazłem. - położyłem księgę na łóżku i otworzyłem na którejkolwiek stronie.
- Co to jest? - zapytała zdezorientowana Izzy.
- Runa która zaprowadzi nas do Clary. - powiedziała Elena patrząc na mnie - Jesteś pewien że chcesz tam iść? Wiesz jak tam niebezpiecznie? Zdajesz sobie...
- Oddam za nią życie. - przerwałem jej smętnie - Ona musi wrócić.
- Jestem z ciebie dumna. - poklepała mnie po ramieniu.
- Zawiadomię Aleca i Kat. - powiedziała czarnowłosa i wymknęła się z pokoju.

+++

Po kilku minutach byliśmy już przebrani w stroje bojowe i spakowani.

- Pierwsze idziemy do Magnusa? - zapytał dla upewnienia Alec.
- Tak, musi potwierdzić co to za runa. - powiedziała Kat.
- No to chodźmy. - powiedział rozentuzjazmowany Tim.

Dlaczego zabieramy go ze sobą? - zapytałem się w myślach.
Bo on zna najlepiej nową naturę Clary, naturę Anioła.

- Gdzie idziecie?! - usłyszeliśmy krzyk z głębi Instytutu. Po chwili przyszły Maryse i moja mama.
- Na polowanie. - powiedziałem spokojnie. Nie do końca skłamałem.

Przecież będziemy tam zabijać demony!

- Ty też? - zdziwiła się mama.
- Tak, ja też. - potwierdziłem. Kobiety wyściskały nas wszystkich i życzyły dobrej zabawy.

Co za ironia!
Zabawa będzie jak wszystko pójdzie dobrze. - westchnąłem w myślach i poszedłem za innymi.

+++

- Witam moje biszkopciki! - wykrzyknął czarownik gdy tylko nas zobaczył - Co was do mnie sprowadza?

Zaprowadził nas do salonu gdzie rozsiedliśmy się na kanapach i fotelach. Magnus usiadł koło Aleca obejmując go ramieniem, oczywiście mój parabatai zaczerwienił się.

Jak mogłem nie poznać że coś między nimi jest? - zapytałem się w myślach.

- No więc? Po co do mnie przyszliście? - ponowił pytanie czarownik.
- Potrzebujemy żebyś zidentyfikował jedną runę. - powiedziała moja siostra, podała księgę Magnusowi.

Czarownik zmarszczył brwi i otworzył księgę na pierwszej stronie. Wyraz jego twarzy zmienił się z zaciekawienia na zdezorientowanie, a na końcu na przerażenie.

- Skąd to macie?! - krzyknął zatrzaskując księgę. Już chciałem odpowiedzieć gdy pochłonęło nas błękitne światło...

Narracja trzecioosobowa

Mężczyzna siedział na ogromnym tronie zbudowanym z kości, złota i najlepszego, czerwonego aksamitu. Tron stał koło drugiego, podobnego lecz mniejszego, na podwyższeniu.
Za każdym tronem było lustro... Nie zwyczajne, dzięki jednemu z nich można było się przenieść do rodowego kraju Nocnych Łowców, a drugie lustro prowadziło w każde miejsce na ziemi o której tylko człowiek (i nie tylko) pomyśli.
Mężczyzna trzymał w jednej ręce berło którym się bawił. Głowa berła była z ludzkiej czaszki, żeby odstraszyć niechcianych gości, trzon był ze złota, na znak bogactwa. Było też kilka błękitnych sznureczków przyczepionych do podstawy berła.
Mężczyzna zaś sam był ubrany w szary garnitur, spinki do mankietów miał w kształcie much a krawat był tak czarny jak smoła. Koszulę miał bordową, bez jednego zagniecenia.

Mężczyzna ten zwał się Asmodeusz, ojciec jednego ze szczególnie uzdolnionych czarowników.
Wielki demon nagle szarpnął za jeden ze sznureczków od berła który spadł na ziemie nie wydając żadnego dźwięku.

- Czekam na ciebie... - przerwało mu trzaśnięcie drzwiami, zirytowany popatrzył w tamtą stronę i zobaczył swojego najwierniejszego sługę.
- Wybacz mi panie... - skłonił się w pas, pewnie bojąc się kary - Mam bardzo ważną wiadomość. - dodał zerkając na niego.
- Co jest takie ważne że przerwałeś mi rozmowę z ukochaną?! - warknął ostro.
- Twój syn... Jest tutaj. - powiedział przerażony karą którą teraz będzie musiał odbyć. A może jednak Asmodeusz mu przebaczy?

+++++++++++++++++++++++++++

Jak wam się podoba trzecioosobowa narracja? Jeszcze nigdy tak nie pisałam... Zawsze musi być ten pierwszy raz!☺
Jest trochę krótszy niż zazwyczaj i nie ma ani kawałka z perspektywy Clary. W ogóle jest nudny...
Następny rozdział powinien być we wtorek (04.08.2015r.).
Może powinnam napisać to na początku ale... Nie za bardzo miałam czas i rozdział jest sprawdzony tylko w części!!
Szczerze to nie chce mi się pisać pytań bo już (jest 19:30) jestem wykończona! (to są skutki nie spania po nocach☺).
Do napisania!
Wika


Wielkiego Demona nie można zabić, ale możne uwięzić...


środa, 22 lipca 2015

LBA !


Dziękuje serdecznie Elenie Herondale (jej blog) za nominacje! I przepraszam że dopiero teraz odpowiadam.
++++++++++++++++++++++

Pytania:

1. Twój ulubiony kolor.
- Czarny, granatowy.

2. Dlaczego taka tematyka?
- Bo kocham DA i wpadła na pomysł innej historii.

3. Ulubiona książka.
- Cała seria DA.

4. Gdzie pojedziesz na wakacje?
- Jeszcze nie wiem (zgadzam się, to dziwne☺).

5. Twoja ulubiona bajka.
- Kubuś Puchatek, ale to było... baaaaardzo dawno.

6. Ulubiona piosenka.
- Aktualnie "Give Me Love" Ed Sheeran.

7. Gdzie chciałabyś pojechać?
- Do Anglii.

8. Ulubiony przedmiot w szkole.
- Biologia.

9.  Jakie jest twoje marzenie?
- Od jakiegoś czasu chcę mieć w przyszłości stadninę koni.☺

10. Czy tęsknisz za szkołą?
- Na razie nie.

11. Twoje ulubione słodycze.
- Lody się zaliczają do słodyczy?

+++++++++++++++++++++++
Nominuje:


+++++++++++++++++++++
Moje pytania:

1. Kiedy masz urodziny?
2. Chciałbyś/abyś mieć rodzeństwo? Dlaczego?
3. Ile masz bogów?
4. Czy planujesz jeszcze zakładanie innych blogów?
5. Jaką istotą fikcyjną (wampir, wilkołak, Nocny Łowca, podróżnik w czasie, itp.) chciałbyś/abyś być?
6. Jaki rodzaj książek najbardziej lubisz?
7. Jeśli mogłabyś dać trzem autorom różnych książek nagrodę za ich napisanie, komu byś ją przyznał/a i za jaką książkę?
8. Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś pisać?
9. Jak nazywało się twoje pierwsze opowiadanie (nawet takie gdy byłeś/łaś bardzo mała)?
10. Co robisz w wolne dni?
11. Kiedy najlepiej ci się skupić?

Wika

wtorek, 21 lipca 2015

17. Och, żebym tylko to wiedział.


Clary

Obudziła mnie za duża ilość światła padającego na moją twarz. Powoli otworzyłam oczy czując pod głową coś miękkiego i unoszącego się rytmicznie.
Jace?
Zobaczyłam blond włosy przysłaniające jego przystojną twarz, odruchowo je odgarnęłam.
Spał tak słodko...

Wyplątałam się z jego objęć i wstałam z ociąganiem. Ubrałam się i pocałowałam go ostatni raz, w zasadzie to nie był pocałunek tylko muśnięcie warg ale musiałam to zrobić, po raz ostatni.
Wyszłam z pokoju z butami w ręce. Cichutko przebiegłam odcinek łączący mój pokój z pokojem ukochanego i zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przypomniałam sobie ostatnią noc.

Na wspomnienie delikatności a zarazem drapieżności Jace'a westchnęłam a po moim policzku popłynęła samotna łza, nie otarłam jej.

To już nigdy się nie powtórzy...
Już nigdy nie będę leżała w jego ramionach...
Już nigdy nie skosztuje jego ust...
Już nigdy go nie zobaczę...

Moje serce pękło na dwa kawałki, jeden kawałek został w ramionach ukochanego a drugi... idzie w kierunku całkowitego zniszczenia.
Zdusiłam szloch w poduszce.

Dlaczego ja?
Dlaczego Anioły mnie znalazły?
Dlaczego to ja muszę ratować świat?

Anioły dokładnie opowiedziały mi  sytuacje między nimi a wielkimi demonami. Jest źle - to mało powiedziane. Jest strasznie. Asmodeusz zagroził że jeśli mnie nie dostanie to wybuchnie wojna między Aniołami a Demonami.
Jeśli wybuchnie taka wojna to jest bardzo duża szansa że zginie ponad 90% ludzi, a już na pewno wszyscy Nefilim.
Nie chciałam narażać moich bliskich...
Jace'a...

Zerwałam się z łóżka, sięgnęłam po torbę i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania, broń, kilak lekarstw z szafki w łazience, bandaże i, na koniec, Stelle.
na polowaniePołożyłam torbę koło łóżka i wzięłam ubrania do przebrania. Wzięłam szybki, zimny, orzeźwiający prysznic i wytarłam się dokładnie. Włosy wysuszyłam i związałam w kitkę.
Ubrałam czarne, wytrzymałe rurki, skórzaną bluzkę i idealnie dopasowujące się do nogi buty na koturnach (nie przeszkadzało mi to) a na wszelki wypadek do torby wrzuciłam lekką kurtkę. Założyłam kolczyki które "narysowałam" jeszcze w domu, żeby mieć jego cząstkę przy sobie, i różę na rzemyku w której jest ukryty pojemnik z trucizną.

Wzięłam torbę i zeszłam do kuchni. Wrzuciłam do bocznej kieszonki kilka jabłek i inne jedzenie. Schowałam torbę pod blat stolika i szybko usmażyłam sobie jajecznice. Zjadłam i wyszłam przed Instytut.

Po raz ostatni popatrzyłam na te ściany i okna, po raz ostatni przeszłam przez te wielkie drzwi. Odeszłam za bramę i patrzyłam jak budynek znika mi z oczu. Uroniłam kolejną, tego dnia, łzę, szybko ją otarłam i ruszyłam dalej.
Doszłam do jakiejś małej kawiarni, przeszłam na tyły i wyjęłam Stelle. Narysowałam runę którą dopiero niedawno opanowałam i ukazało mi się niebieskie "światło". Weszłam w nie bez chwili wahania.

Jace

Obudziłem się sam w pokoju, druga połowa łóżka była już zimna. Miałem nadzieje że znajdę Clary w łazience ale nie dochodziły z niej żądne odgłosy.
Szybko ubrałem na siebie czyste ubrania, przeczesałem włosy i zapukałem do pokoju rudowłosej, nic. Spróbowałem jeszcze raz, głośniej. Nie otworzyła i nie usłyszałem żadnych głosów dochodzących zza drzwi.

Pełny obaw nacisnąłem klamkę, ustąpiła bez żadnego problemu. Z mocno bijącym sercem wszedłem do środka i doznałem szoku.
Kilka bluzek i spodni było porozrzucanych po ziemi, tylko sukienki równiutko powieszone w szafie, jakby ktoś ich od dawna nie używał. Broń walająca się na łóżku i przemoczona poduszka, która zmieniła kolor z błękitnego na ciemniejszy.

Czy ona płakała?
Czy to przeze mnie?
Coś jej zrobiłem?

Wyszedłem z pokoju, miałem poczucie że stało się coś złego. Skierowałem się do kuchni gdzie spotkałem siostrę.

- Dlaczego Clary nie wróciła na noc do swojego pokoju? - zapytała sugestywnie ruszając brwiami.
- Widziałaś ją? - zapytałem pełny nadziei.
- Ostatni raz widziałam ją wczoraj, jak Robert i Alec odrywali cię od niej a ty się na nią darłeś. - powiedziała lekko zmartwiona.
- Gdzie ona jest? - zapytałem samego siebie.
- Szukałeś w oranżerii? Albo na dachu? - zasugerowała.
- Nie, dzięki. - powiedziałem wybiegając z kuchni.

+++

Nigdzie nie znalazłem ukochanej, pytałem już prawie wszystkich ale nikt jej nie widział. Zacząłem się martwić.

Gdzie jest?
Dlaczego zniknęła?
Przecież ona nie jest taka jak inne!

Moją ostatnią deską ratunku był Valentin, poszedłem do biblioteki gdzie, według Maryse, przesiadywał.
Otworzyłem wielkie drzwi i cicho wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego w fotelu z książką na kolanach.

- Widział pan Clary? - zapytałem.
- Od wczoraj nie. Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie... A właściwie, tak. Nigdzie nie mogę jej znaleźć. - wytłumaczyłem.
- Jak to? Szukałeś wszędzie? - wstał odkładając książkę na stolik.
- Przetrząsnąłem cały Instytut ale jej nigdzie nie ma.
- Muszę porozmawiać z Maryse, wiesz gdzie jest?
- Jest w kuchni.

Prawie wybiegł z biblioteki a ja podążyłem za nim.

+++

Tak ja podejrzewałem znaleźliśmy Maryse w kuchni.

- Co wczoraj mówiła ci Clary? - zapytał mężczyzna.
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi matka Aleca.
- Wczoraj jak prosiła cię o nocleg...
- Ach, mówiła że potrzebuje pokoju na jedną noc.
- Zaakcentowała że tylko na jedną noc? - zapytałem - Nic mi nie powiedziała.- westchnąłem.

Czyżby wróciła do Aniołów?
Może jednak jest taka jak inne?

- Myślałam że się przejęzyczyła, później dodała że nie jest Nefilim tylko Aniołem. Pomyślałam że tylko tak powiedziała, ale coś się stało? - popatrzyła na mnie, później na ojca rudowłosej.
- Mamy podejrzenia że uciekła. - stwierdziłem.
- Na Anioła, dlaczego?
- Jej pokój wyglądał jakby ktoś w pośpiechu się pakował i nigdzie jej niema. - powiedziałem smętnym tonem.
- Musimy ją znal... - przerwał jej dzwon Instytutu.

Popatrzyłem zdezorientowany najpierw na Maryse później na Valentina. Też byli zdezorientowani.
Zeszliśmy na dół, otworzyłem drzwi i jakiś chłopak wepchnął się do środka, był mokry i miał naciągnięty kaptur na głowę.

- Gdzie ona jest? - zapytał bez ogródek.
- Ale kto? I kim ty jesteś? - zapytał ojciec mojej ukochanej..
- Jestem Timon, więcej nie musicie wiedzieć. Gdzie jest Boska? - zdjął kaptur ukazując przystojną twarz, no ale nie taką jak moja.
- Kto? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Ruda, Boska, Niebiańska, Anielska, Clary... - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Czekaj, kto? Dlaczego szukasz mojej dziewczyny? - odezwałem się. Parsknął śmiechem.
- Ty naprawdę uważasz że Anioły pozwolą jej na związek ze zwykłym Nefilim? - uśmiechnął się ironicznie - Więc wiesz gdzie jest? - ponowił pytanie.
- Nie wiemy, zniknęła. - powiedziała Maryse lekko mnie odsuwając od intruza na którego miałem ochotę się rzucić z pięściami.
- Jesteście pewni? - kiwnąłem głową, przeklął i niespokojnie zaczął chodzić wte i we wte.
- Gdzieś ty się podziała? - wyjął z kieszeni jakieś małe urządzenie i przyglądnął się mu z powagą - Osz ty! - krzyknął.
- Wiesz gdzie ona jest? - zapytałem.
- Och, żebym tylko to wiedział.

Clary

Stałam na cienistym trawniku rozciągającym się na zboczu pagórka. Niebo nad moją głową było idealnie niebieskie, poznaczone tu i ówdzie białymi chmurkami. Brukowana ścieżka pod moimi stopami prowadziła do ogromniej rezydencji zbudowanej z szaroczarnego kamienia.
Dom był po prostu cudowny. W wiosennym słońcu kamienie lśniły niczym srebro, pnące się po nich róże wyciągały kwiaty i listki jakby chciały dotknąć słońca.
Przede mną były wielkie, piękne drzwi ozdobione gwiazdą.

Gwiazda Morgensternów.
To musi być nasza posiadłość.

Wprawdzie nigdy jej nie widziałam z zewnątrz ale gwiazda potwierdzała moje przypuszczenia. Na jednym z licznych balkonów dostrzegłam matkę.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Była taka sama jak na nagraniach i zdjęciach.

- Clary! - krzyknęła machając w moją stronę. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy.

Z pokoju za nią wyszedł mój ojciec i przytulił ją do siebie, razem wyglądali tak pięknie. Pocałował ją we włosy i odwrócił do siebie.

- Czemu płaczesz? - zapytał głos za mną.

Odwróciłam się i wpadłam w ramiona Katariny.

- Co się stało? - zapytała zdezorientowana - Nie chcesz ślubu?
- Ja... Jaki ślub? - oczy mojej siostry się rozszerzyły.
- Twój? No wiesz, z tym Jace'em Herondale'em? Wysoki, blondyn, wszystkie dziewczyny go kochają... Tchórzysz? O to chodzi? - nachyliła się i dodała konspiracyjnym tonem: - Bo jeśli tak to przeszmugluje cię za granice i nikomu nie powiem.
- Ja... Nie... - nie dała mi dokończyć.
- Myślałam że go kochasz.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.

Czy my dalej rozmawiamy o tym samym?

- Powiem ci że gdy ja będę wychodziła za mąż to chcę mieć podobną sukienkę. - uśmiechnęła się. Okręciłam się wokół własnej osi i dopiero teraz zobaczyłam że mam na sobie wspaniałą, złotą sukienkę.
- Ale jak... - zbyła mnie machnięciem ręki.
- Kazał ci to przekazać. - wyjęła zza pleców bukiet herbacianych róż idealnie komponujących się z moją sukienką - Tylko uważaj na kolce. - ostrzegła ze śmiechem.

Odeszła w podskokach. Przesunęłam palce po łodyżkach róż i nacięłam się na dość duży kolec.
Spodziewałam się choć kropelki krwi ale... Rozcięcie zniknęło szybciej niż się pojawiło, zupełnie nie było widać krwi.

To nie realne.

Wszystko wokół mnie zawirowało a ja spadłam w ciemność.

Jace

- Jest w innym wymiarze. - oświadczył Tim.
- Jak to możliwe? - zapytałem zszokowany.
- Jest w Edomie, prawda? - zapytał ojciec Clary, Tim kiwnął głową.
- Ale jak to? Dlaczego? Po co tam poszła? - zasypałem go pytaniami.
- Chyba czas wam powiedzieć całą historie. - mruknął.
- Jaką historię? - zainteresował się Tim.
- Prawdziwą historię Clarissy Adele Morgenstern. - powiedział głośno.
- To jest jakaś inna niż my znamy? - zapytała z powątpiewaniem Maryse.
- Jest, zupełnie inna. - przytaknął Valentin.
- Słuchamy. - mruknęła.
- Pewnie już wiecie że gdy Clary była mała była bardzo słaba, wezwałem Anioła. - zaczął opowieść - Niestety nic nie zrobił, później popełniłem najgorszą zbrodnie, ukradłem mu skrzydła i cząstkę mocy. Wszczepiłem Clary moc Anielską ale skrzydeł nie mogłem, nie wiedziałem dlaczego. W końcu skrzydła wszczepiłem jej bliźniaczce, Katarinie. Jocelyn była o to wściekła, nie rozumiała mnie. - przełknął ciężko - Chciała się wyprowadzić do mojego parabatai, Lucjana. Miała to zrobić w tajemnicy, Luck miał zabrać jej rzeczy i Katarinę a ona Clary. Nakryłem ją jak wychodziła z dzieckiem na rękach, złapałem ją i zamknąłem. Później jakimś cudem, naprawdę nie wiem co się stało, znalazłem się z żoną i córką w pałacu w Edomie. Nie do końca pamiętam, tylko przebłyski. Pamiętam że Asmodeusz mówił o jakieś legendzie, o Anielskich bliźniaczkach. Zabił Jocelyn na oczach moich i Clary. Kazał mi pozbyć się ciała, upozorowałem że spadła z urwiska nabijając się na własny miecz. - jego oczy się zaszkliły - Nie chciałem tego. - otrząsnął się i opowiadał dalej - Asmodeusz kazał trzymać mi z daleka od siebie na wzajem córki, powiedział że to niebezpieczne, a ja mu uwierzyłem. Zamknąłem Clary, chciałem znaleźć Katarinę ale Luck wyjechał. Nie znalazłem ich aż do teraz. Dalej już wiecie co się działo, zamknęli mnie, uwolniliście Clary i tak dalej. - westchnął ze smutkiem.
- No dobrze, ale dlaczego Clary wybrała się do Edomy? I to zupełnie sama? - zapytałem.
- Legenda głosi że jedna z bliźniaczek, ta z mocą Anielską, wywoła albo wojnę między światami albo wielowiekowy pokój. Jeśli odda się Asmodeuszowi jako czysta Boska wysłanniczka, jako najczystszy z Aniołów, wtedy pokój będzie trwał aż do jej śmierci. Co może nastąpić za bardzo długi czas jeśli zostanie w Edomie. - wytłumaczył ponurym tonem.
- Co oznacza "czysta Boska wysłanniczka"? - zapytałem z obawą.
- Że jest czysta i względem moralnym (bez grzechu - od autorki), i względem cielesnym. Dlaczego pytasz?
- A... Jeśli ona... - urwałem, spuściłem głowę.
- No wyduś to z siebie. - pośpieszył mnie Tim.
- Nie jest już taka czysta? - zapadła cisza.

Popatrzyłem z obawą na ojca Clary, najpierw jego twarz wyrażała osłupienie. Gdy dotarły do niego te słowa osłupienie zmieniło się w niedowierzanie a na końcu w przerażenie. Ciszę przerwał wybuch śmiechu Tima.

- Stary! Przeleciałeś Anioła! - zaśmiał się - Nasłuchałem się o tobie dużo opowieści ale nie przypuszczałem że będzie w stanie zaryzykować skrzydła dla...
- Teraz tu nie chodzi o skrzydła! - wybuchnął Valentin - Teraz zagrożone jest jej życie!

++++++++++++++++++++++++++

Rozdział... do bani! Nie podoba mi się. Parę razy próbowałam jakoś inaczej to napisać ale mi się nie udało.
Jak wam się podoba? Jest trochę napisane przy pomocy książki "Miasto niebiańskiego ognia". Wiecie które momenty?
No to pytania!
Nie do końca wiem jakie mogą być tu pytania.
Czy Clary wyjdzie cało z tej "podróży"? Co miała oznaczać ta "wizja"? Czy Jace i inni odnajdą Clary i jej pomogą? Czy zajdą na to sposób? Co powiedzą Anioły na "wycieczkę" Clary?
To chyba koniec pytań.♥
Co dalej?
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się we wtorek (28.07.2015r.) ale pewna nie jestem!
No i to chyba wszystko.☺

Anioł czasem gorszy od diabła!

Wika

Ps. Piszcie czy wam się podoba ostateczna historia Clary i legenda!

wtorek, 14 lipca 2015

16. Jak mogłaś?!


Valentine

Wyszliśmy z Instytutu, ze mną byli Lightwoodowie, Herondalowie, Katarina i Luck.
Luck, mój oddany przyjaciel i parabatai. Kiedyś walczyliśmy razem ale... kobieta.
Luck podkochiwał się w Jocelyn, a ona wybrała jego.
Później ten wypadek...

Wyszliśmy z Instytutu i zacząłem rozmowę z Maryse.
Moja córka zniknęła w bardzo dziwnych okolicznościach, wiedziałem że oni maczali w tym palce...
Próbowaliśmy ją znaleźć ale nasze wysiłki na nic.

- Na pewno nie da się jej namierzyć czarem tropiącym? - zapytałem po raz kolejny.
- Przykro mi ale próbowaliśmy już wszystkich możliwych sposobów. - powiedziała smutno.
- Ale nie ma...

Zerwał się dość silny wiatr, wiedziałem że to któryś z nich.
Nagle usłyszałem krzyk, odwróciłem się.
Katarina upadłą na ziemie szarpiąc bluzkę.

Chciałem do niej podbiec gdy nagle koło miej pojawiła się moja córka.
Wciągnąłem głośno powietrze, podobnie jak reszta.
Jace wpatrywał się w Clary z niedowierzaniem pomieszanym ze złością... Tylko dlaczego?
Inni patrzyli z niedowierzaniem a ja wiedziałem co się stało.

Przyłączyła się do nich.

Clary uklękła koło blondynki i nachyliła się nad nią.

- Co cię boli? - zapytała.
- Plecy. - wyjąkała Katarina - Potwornie. - dodała.

Rudowłosa rozerwała jej bluzkę i zamarła.
Na plecach dziewczyny widniały dwie podłużne rany układające się w literę "V".
Skrzydła...

Rzuciłem się w ich stronę, tylko ja wiedziałem co robić.

- Musisz uwolnić moc. - powiedziałem do Clarissy, popatrzyła na mnie zszokowana.
- To jest moja siostra, bliźniaczka. - stwierdziła.
- Tak, złap ją za rękę i uwolnij trochę mocy. - posłuchała.

Dziewczyny ścisnęły swoje ręce i Clary uwolniła moc.
Natychmiast jej włosy stały się błękitne, tak samo jak oczy. Loki uniosły się w jakimś dziwnym tańcu.

Katarina zaczęła jeszcze głośniej, histeryczniej krzyczeć.
Po chwili oślepiło nas błękitno-białe światło, po chwili krzyki przycichły i zniknęły.

- Już! - krzyknąłem - Wystarczy!

Światło zaczęło zanikać ukazując klęczącą Clary  i leżącą Katarinę.

Clary miała piękne, duże i białe skrzydła z błękitną poświatą. Stworzone do spokojnych lotów.
Katarina miała mniejsze, ale również piękne skrzydła, białe z lekko czerwoną poświatą. Stworzone z myślą o walce i  szybkości, zwinności.

Clary pomogła wstać siostrze ale sama dalej klęczała, schowała skrzydła i ukryła twarz w dłoniach.
Katarina położyła jej dłoń na ramieniu, nie strąciła jej.
Wszyscy dalej wpatrywali się w nie jak w zjawy.
Po chwili Kat schowała skrzydła i pochyliła się nad rudowłosą szepnęła coś na co Clary pokręciła tylko głową.

- Dlaczego? - zapytała odwracając twarz w moją stronę, popatrzyłem na nią zdziwiony - Dlaczego nie powiedziałeś że mam siostrę?
- Ja... To skomplikowane... Nie mogłem, musiałem was chronić. - wytłumaczyłem.
- Mogłeś powiedzieć, zrozumiałabym, nikomu nie powiedziałabym... Przecież nie mogłam nikomu powiedzieć bo zamknąłeś mnie w piwnicy! - wydarła się - Mogłeś mnie chociaż nie okłamywać!

Wstała i podeszła do mnie szybkim krokiem. Podniosła rękę do uderzenia mnie w policzek, zamknąłem oczy przygotowując się na ból... który nie nadszedł. Zaciekawiony otworzyłem oczy.
Katarina trzymała rękę rudowłosej i wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.

- Tak to chciałaś załatwić? - zapytała.
- Tak? - zapytała ostrożnie.
- Powinnaś to zrobić tak.

Katarina wbiła mi kolano w brzuch, później Clary podcięła mi nogi. Ból rozszedł się po moim ciele ale był mniejszy niż ten psychiczny.

Co teraz będzie?
Skorą są już we dwie to mogą się chronić tylko czy dadzą radę?
Po której staną stronie?

Clary

Przybiłyśmy z Kat piątkę kiedy ojciec zwijał się z bólu.
Popatrzyłam na innych. Jace wpatrywał się we mnie niezrozumiałym wzrokiem a reszta dalej stała zszokowana. Tylko czy zszokowało ich to że pobiłyśmy ojca czy cała reszta?
Popatrzyłam jeszcze raz w oczy Jace'a, dostrzegłam w nich ból i tęsknotę

- Jak mogłaś? - wysyczał wściekły - Jak mogłaś?! - krzyknął rzucając się w moim kierunku.

Nie zdążyłam zrobić uniku i przyparł mnie do muru. Czułam jak moje plecy i ramiona ocierają się o chropowatą powierzchnie ściany i ranią. Syknęłam przez zaciśnięte zęby ale nie próbowałam się wydostać, wręcz przeciwnie, byłam potulna.

- Jak mogłaś sobie tak po prostu odejść?! Jak mogłaś zostawić mnie?! Czy ty wierz ile razy myślałem o tobie?! Czy ty wierz jak się zamartwiałem?! Nie mogłem spać bo wybrałaś życie z jakimiś pieprzonymi Aniołami!!

Łzy zaczęły płynąć niekontrolowanie po mojej twarzy, łzy bezsilności.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć dlaczego zostałam z Aniołami!
Nie mogłam!

- Nie mogłam. - wyszeptałam drżącym tonem - Nie mogłam. - powtórzyłam.
- Clary, czy ty nie rozumiesz że cię kocham?! Nie rozumiesz że moim sercem jesteś ty?! - krzyczał na mnie dalej.

Skuliłam się w sobie powtarzając jak mantrę: "Nie mogłam."
Bo nie mogłam nic zrobić!

- A teraz tak po prostu wracasz sobie z jakimiś cholernymi skrzydełkami?! Wiesz jak... - nie dokończył bo Alec i Robert odciągnęli go ode mnie.

Ciężar i ciepło jego rąk znikło...
Upadłam na kolana zanosząc się szlochem kiedy zaciągnęli wyrywającego się Jace'a do Instytutu.
Ktoś położył na moim ramieniu rękę, nie strąciłam jej. Przez promieniującą magię wiedziałam że to Kat.

- Uspokoi się. - powiedziała uspokajająco - Jeszcze zmięknie.

Uśmiechnęłam się blado ocierając łzy z policzków. Wstałam i lekko się chwiejąc podeszłam do Maryse.

- Udostępnicie mi pokój na jedną noc? - zapytałam przyjaźnie.
- Przecież Instytut to schronienie dla każdego Nefilim. - powiedziała obejmując mnie i uśmiechając się jakby nic się nie stało.
- Ale... Ja już nie jestem Nocnym Łowcą. - szepnęłam. Odsunęłam się ode mnie i popatrzyła niezrozumiale w moje oczy.
- Kim jesteś? - zapytała ostrożnie.
- Nie KIM a CZYM. - sprostowałam śmiejąc się gorzko - Jestem Aniołem... tak jak teraz ona. - wskazałam na Katarinę.
- Ale to przecież niemożliwe! - krzyknął mężczyzna którego dopiero teraz zauważyłam - Nikt nie może stać się Aniołem z dnia na dzień!
- Nie... Z dnia na dzień nie. - przeszłam przez drzwi Instytutu, mojego tymczasowego schronienia.

Jace

Alec i Robert zaciągnęli mnie do mojego pokoju i zamknęli drzwi na klucz. Dalej zły usiadłem pod drzwiami wiedząc że mój parabatai zrobi tak samo.

- Dlaczego... Po co... Czemu... - szukał odpowiedniego słowa, widocznie Robert już poszedł.
- Nie wiem. Nie wiem, Alec. - powiedziałem, rzeczywiście nie wiedziałem.

Dlaczego jej łzy i głos mnie nie otrzeźwiły?
Dlaczego widok jej szmaragdowych oczu nie przypomniał mi kim dla mnie jest?

- A pomyślałeś o tym co ona czuła? Jak ona żyła z dala od nas? - zapytał, trafił. W ogóle o tym nie pomyślałem i on o tym wiedział.
- Miała swoje Aniołki. - stwierdziłem gorzko.

Usłyszałem jakieś szmery, ktoś rozmawiał z Alekiem przyciszonymi głosami. Alec wstał spod drzwi i znów usiadł, ktoś odszedł.

- Miała Aniołki które uczyniły ją jedną z nich. - prychnąłem lekceważąco - A teraz wraca żeby... No właśnie, czego chce?

Po długiej chwili odezwał się głos którego się nie spodziewałem.

- Może nie mogłam nic zrobić? - zapytała cicho - Może byłam tam z jakiegoś powodu?
- A byłaś? - zadałem to pytanie nie tylko jej ale i sobie.
- Jestem aż tak zła? - zapytała łamiącym się głosem, wiedziałem że Clary zaraz się rozpłacze.
- Proszę, nie płacz. - szepnąłem ale zdałem sobie sprawę że nie usłyszy mnie przez drewno drzwi, powtórzyłem: - Nie płacz.
- Jestem aż tak zła? - ona również ponowiła pytanie.
- Nie. - powiedziałem głosem wypranym z emocji - Dla mnie zawsze będziesz cudowna. - dodałem łagodnie.
- Co? - zapytała zaskoczona.
- Kocham cię, jesteś całym moim światem. Dlatego tak na ciebie naskoczyłem, bałem się że znów gdzieś znikniesz. Drugi raz bym tego nie przeżył. - wytłumaczyłem.

Po chwili usłyszałem szuranie i ktoś nacisnął klamkę. Wstałem, drzwi otworzyły się.
Nawet nie zarejestrowałem chwili w której Clary wpadła w moje ramiona, ona po prostu tuliła się do mnie, a ja do niej.

- Kocham cię. - szepnęła.
- Ja ciebie mocniej. - odszepnąłem na co zachichotała.

Rudowłosa odwróciła się i zamknęła drzwi... Na klucz?

- Clary... co...?
- Cii... - mruknęła łapiąc moją twarz w dłonie. Pocałowałem ją wyrażając całą tęsknotę, ból który nagromadziłem przez ostatni czas. Przylgnęła do mnie jeszcze bardziej...


- Gdzie podziała się moja nieśmiała Clary? - zapytałem gdy odsunęliśmy się żeby zaczerpnąć powietrza.
- Została w innym pokoju. - uśmiechnęła się.

Popchnęła mnie w stronę łóżka, nawet się z tego cieszyłem. Zdjęła moją bluzkę lekko przygryzając wargę przez co przeszedł mnie dreszcz pożądania. Opadłem na łóżko ciągną rudą za sobą i łącząc nasze usta.

- Jesteś pewna? - zapytałem kiedy rozpięła pasek moich dżinsów.
- A ty? - nie odpowiedziałem wpatrując się w jej oczy - Strasznie tęskniłam. - szepnęła złączając nasze usta w kolejnym, tego dnia, pocałunku...

++++++++++++++++++++++++++++++

Chyba nie muszę opisywać co było dalej? Co? Każdy to wie, jestem pewna.
Teraz parę podpunktów:
Po pierwsze:
Jak się podoba?
Valentine powrócił... I został skopany przez swoje córki!
Kto podejrzewał że to Katarina jest bliźniaczką Clary?
A jak się podoba złość Jace'a? Chciałam to jakoś tak ująć... Nie wiem czy mi się udało.

♥Od złości do namiętności.♥

Po drugie:
Dzisiaj wyjątkowo nie będzie pytań bo długo nie było rozdziału i, szczerze, to nie chce mi się pisać.☺
Po trzecie:
Następny rozdział przewidziany na następny wtorek (21.07.2015r.).♥


Anioł nie zawsze jest taki dobry!


Wika

wtorek, 30 czerwca 2015

15. Co zrobić z tą dziwną Nefilim?


Clary

Ten skok miał być tylko zabawą, namówiła mnie Izzy która chciała zobaczyć jeszcze więcej moich "sztuczek". No i tak wyszło że Jace tam przyszedł i wszystko się wydało.
Cholernie bałam się tego że Jace mnie nie zaakceptuje, że mnie zostawi.

Później Isabelle była taka podekscytowana że pokaże im prawie pełną moc, myślę że inni nie za bardzo wiedzieli co się dzieje...
Chciałam pokazać im to co umiem ale nie zdawałam sobie sprawy że oni są w pobliżu. Gdyby nie to, wszystko byłoby dobrze, no może nie do końca...

Najpierw próbowałam z wisiorem ale któryś z nich zablokował moje moce a gdy już zerwałam metalowe serce...
Zabawili się moim kosztem żeby później ściągnąć mnie do siebie...

+++

- Więc, czego ode mnie oczekujecie?!! - wrzasnęłam do zamkniętych, metalowych drzwi.

Zaraz po tym jak "zniknęłam" z Instytutu, trafiłam do jakiegoś zaułku w którym był mój (jak teraz się dowiedziałam) zwierzchnik, Kamael. Anioł był w ludzkiej postaci i patrzył na mnie krzywo.
Mimo moich protestów zaciągnął mnie do tego "pokoju" przez teleportacje i zostawił samą.
Nic mi nie wyjaśnił pomimo moich wielokrotnych pytań.

Dobrze że w ostatniej chwili Iz dała mi serce ze zdjęciem, mogłam teraz przynajmniej panować w pełni nad swoją mocą.

- Pewnie teraz obradują na temat "Co zrobić z tą dziwną Nefilim?". - mruknęłam siadając pod ścianą.

Przyciągnęłam kolana do piersi i położyłam na nich głowę.
Pomyślałam o najważniejszej osobie w moim życiu, Jace.

Przypomniałam sobie jego szok i strach kiedy patrzył jak spadam z dachu...
Jego dotyk...
Usta na moich...
Zmierzwione włosy...
Zadziorny uśmieszek...
Nasze po całunki...
Najpierw ten w salonie, ten przypadkowy...
Później ten po walce...
I wszystkie inne...

"Kocham cię, gwiazdeczko." - te słowa odbijały się od mojej czaszki gdy zapadałam w sen...

+++

Ze snu w którym byłam z moi ukochanym wyrwało mnie szarpanie za ramię.

- Wstawaj! - krzyknął, prawdopodobnie po raz któryś, chłopak w moim wieku.

Miał brązowe włosy, jak na mój gust to trochę za długie, i błękitne oczy, w tej chwili niepewne, oczy.

- Musisz wstać. - syknął.
- Po co? - zapytałam zrezygnowanym tonem.
- Rada chce cię zobaczyć i wydadzą wyrok. - wytłumaczył łapiąc mnie pod pachy i stawiając prosto.
- Debatują jak mnie zabić? - zapytałam z przekąsem.
- Zastanawiają się czy dać ci skrzydła. - mruknął zawiedziony.
- C...co? - zapytałam zszokowana - Ale to oznacza że już na zawsze będę musiała zostać z Aniołami! - krzyknęłam gdy wyciągnął mnie z pokoju.
- To najlepsze co może cię w tej sytuacji spotkać, jesteś wybrykiem, jakimś chorym eksperymentem. - mruknął.
- Wole już umrzeć! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać.

Natychmiast podbiegło do nas trzech innych chłopaków i pomogli brązowowłosemu. Uwolniłam swoją moc mając nadzieje że to pomoże...
Nawet nie zwrócili uwagi na niebiański ogień! Byli tak jakby uodpornieni!
Poczułam jak ktoś ogranicza moją moc i opadam z sił.
Przed tym jak pochłonęła mnie ciemność usłyszałam jeszcze:

- Jesteś jedną z najlepszych moich dzieci. - to był głos Razjela.

+++

Obudził mnie potworny ból w plecach, czułam między łopatkami dwie palące rany.

- Co mi zrobiliście? - zapytałam nie otwierając oczu, wiedziałam że któryś z powyższych Aniołów jest tu bo czułam jego moc.
- Daliśmy ci ogromny prezent. - powiedział wyniośle ten sam głos który słyszałam przed ciemnością, Razjel - Powinnaś nam dziękować.
- Za co? Za ból pleców? - zakpiłam.
- Pomyśl... Masz dwie podłużne rany między łopatkami, układają się w literę "V"... - momentalnie otworzyłam oczy.
- Skrzydła! - krzyknęłam przerażona.

Próbowałam wstać ale ból był tak ogromny że znów opadłam na brzuch...

+++

- Jeden ucieka! - usłyszałam krzyk mojego partnera.

Właśnie paliłam Niebiańskim Ogniem jednego z potężniejszych demonów.

Aniołowie przydzielili mi Timona (możecie zobaczyć go w zakładce z bohaterami - od Autorki), chłopaka którego zaatakowałam po tym jak wyciągnął mnie z mojego dawnego pokoju, celi.
Działamy podobnie jak Nefilim tylko zabijamy te groźniejsze demony, jesteśmy dzieleni na tylko cztery grupy. Każda składa się z Przyziemnego i przedstawiciela innej rasy... No, oprócz Ferie. Grupy mają też swoją hierarchie:

1. Ja (jako przedstawiciel Aniołów) i Timon (przedstawiciel Przyziemnych ze wzrokiem).

2. Przedstawiciel Czarowników (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

3. Przedstawiciel Likantropów (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

4. Przedstawiciel Wampirów (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

Wszyscy przedstawiciele Przyziemnych są doskonale wyszkoleni i przystosowani do walki z Demonami. Tim jest najlepszy.
Nikt oprócz bezpośrednio zaangażowanych nie wie o nas, jesteśmy tak jakby cichymi pomagierami.
Jako że nasza grupa jest pierwsza w hierarchii to zabijamy te najgroźniejsze demony, nawet te wielkie (mamy na koncie jednego).

- Łap go! - z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Tima.
- Już! - wystarczyło jedno moje spojrzenie na demona a już zaczynał palić się w Niebiańskim Ogniu.

Uwielbiałam tą robotę za jeden szczegół, nigdy nie trzeba sprzątać, po naszych ofiarach zostaje sam popiół dzięki mojemu darowi.
Jestem jedyna na świecie z cząstką mocy Anioła i jeszcze do tego skrzydłami, jestem prawie jedną z nich ale...
No właśnie, zawsze jest "ale". Nie mam prawa wchodzenia do królestwa niebiańskiego i jestem śmiertelna, starzeje się.
Wprawdzie minęły dopiero dwa tygodnie od porwania mnie przez Anioły ale już brakuje mi domu...

+++

Po skończonej walce jak zwykle zdaliśmy raport i odprowadziłam Tima pod jego dom, byłam niewidzialna dla ludzkiego oka.
Timon mieszka dalej z matką i udaje że codziennie chodzi do szkoły się uczyć a tak naprawdę w tym czasie zabijamy demony.

- To do jutra. - szepnął żeby nikt go nie usłyszał, mogliby pomyśleć że zwariował. Kiwnęłam głową na tak i odbiegłam.

Pobiegłam na tą samą polanę co zwykle i rozwinęłam skrzydła...


Każdy Anioł ma inne, moje są chyba najpiękniejsze... białe z niebieskim poblaskiem, ostro zakończone pióra już nie raz były splamione krwią.
Moje włosy jak zwykle zaczęły się unosić i przybierać barwę błękitu, tak samo jak oczy.
Unosząc się w powietrze wiedziałam gdzie polecieć... Instytut.

Codziennie o tej samej porze lądowałam na dachu, miałam specjalny czar żeby nawet Nefilim mnie nie zobaczyli więc nie musiałam się martwić kiedy obserwowałam Jace'a który, jakby wyczuwając że ja tam jestem, codziennie siadał na skraju dach trzymając w rękach moją Stelle.

+++

Dziś zrobiłam tak samo, poleciałam prosto do Instytutu. Chciałam polecieć na dach ale coś przed drzwiami mnie zaciekawiło.
Z budynku właśnie wychodzili: Elena, Jace, Katarina, Isabelle, Alec, Maryse, Robert, państwo Herondale i... MÓJ OJCIEC !!!

Co on tutaj robi?!
Przecież był zamknięty!
Jak mogli go wypuścić?!
On teraz będzie mnie szukał!

Zaczęłam panikować...
"Zawisłam" w powietrzu tuż nad nimi i przyjrzałam im się...
Jace wyraźnie zmizerniał, gdy go widziałam moje serce krwawiło...
El też była jakby nieco przygaszona...
Za to Kat była w swoim żywiole! Przymilała się do Jace'a ale on, na szczęście, nie zwracał na nią uwagi.
Zagotowało się we mnie gdy zobaczyłam jak próbuje go pocałować...

Chciałam ją  złapać tylko za ramie i przewrócić...
Gdy ją tylko dotknęłam zostałam jakby kopnięta prądem!
Odskoczyłam przerażona gdy Kat zaczęła krzyczeć... z bólu.

Przecież nie chciałam zrobić jej krzywdy!

Katarina upadła zwijając się i szarpiąc bluzkę z boku...

Raz kozie śmierć! - pomyślałam i zdjęłam czar ochronny.
Usłyszałam jak większość zebranych wciąga z sykiem powietrze.
Ale oni teraz nie byli ważni, teraz pierwszeństwo miała Kami.

Nie wiedziałam dlaczego ale poczułam że muszę, po prostu muszę pomóc blondynce.
Uklękłam nad nią i cicho zapytałam:

- Co cię boli?
- Plecy. - wyjąkała - Potwornie. - dodała.

Rozerwałam jej bluzkę na plecach i zmroziło mnie...

++++++++++++++++++++

No i jak? Wiem że znów w takim momencie ale tym razem chce was trochę pomęczyć - uśmiechem się jak diabełek.☻
Jest tylko perspektywa Clary i trochę niezrozumiałe (chociaż mam nadzieje że chociaż trochę zrozumiecie) ale musiałam trochę wytłumaczyć.☺
Najpierw sprawy organizacyjne...
Następny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie ponieważ w następny wtorek (07.07.2015r.) mam rocznicę śmierci bardzo ważniej osoby i nie dodam rozdziału.
Co jeszcze?
Pytania!
Co się stało Kat? I dlaczego akurat kiedy Clary jej dotknęła? Gdzie jest siostra Clary? Czy Clary wróci do Aniołów? Czy straci skrzydła? Dlaczego Clary zgodziła się współpracować z Aniołami? Dlaczego Valentine pojawił się nagle na wolności? Czy Clary zostanie w Instytucie? A co jeśli nie?

Anioł nie zawsze jest taki dobry!

Wika

wtorek, 23 czerwca 2015

14. Widocznie nie znałaś dobrze swojego ojca.

Clary


Usiedliśmy w salonie, na szczęście nikogo nie było. Jace usiadł w fotelu a mnie pociągnął na swoje kolana, blondynka usiadła na kanapie wtulając się w męża. Pan Herondale zaczął opowieść:

- Jace miał trzy latka a Elena dwa kiedy dowiedzieliśmy się że Cecylii jest po raz trzeci w ciąży. Bardzo się ucieszyliśmy, wszystko było pięknie... Do momentu w którym moja żona zaczęła się gorzej czuć... Okazało się że albo przeżyje dziecko albo moja żona. Valentine powiedział nam że wie jak uratować oboje, odpowiedzieliśmy że przyjmiemy pomoc za każdą cenę. Zaczął robić jakieś wywary... Nie minął miesiąc a moja żona poroniła... Cisi bracia stwierdzili że w tych wywarach była demoniczna krew, to ona zabiła nasze dziecko. - przez całą opowieść głos mu się rwał.
- Ale... Przecież... On, był dla mnie tak wspaniały, kochający, czuły... Nie wyobrażam sobie jakby mógł zabić nienarodzone dziecko. - szepnęłam czując na policzkach świeże łzy które Jace pośpieszcie wytarł.
- Widocznie nie znałaś dobrze swojego ojca. - stwierdziła płaczliwym tonem pani Herondale.
- Ale on nie mógł... - chciałam się sprzeciwić ale umilkłam przypominając sobie jaki pewnego dnia był niebezpieczny. Odruchowo dotknęłam prawego biodra, Jace to zauważył i popatrzył na mnie zdziwiony. Potrząsnęłam głową odganiając przykre myśli - No tak... W końcu to on trzymał mnie przez całe życie w zamknięciu. - stwierdziłam gorzko.
- Nie martw się. - szepnął Jace.
- Wszystko w porządku. - odszepnęłam.
- Przecież widzę... - przerwała mu jego matka, najwyraźniej nie zauważyła naszej szeptanej wymiany zdań.
- Clary... Przepraszamy że byliśmy tacy... Nieznośni, byliśmy uprzedzeni do tego nazwiska ale teraz widzimy że jesteś fajną dziewczyną i, co najważniejsze, że nasz syn cię kocha. - Jace spojrzał na nią zdziwiony - To widać w oczach, jeszcze nigdy się tak nie świeciły. - stwierdziła na co zmarszczyłam nos.
- Muszę się przewietrzyć. - stwierdziłam - Natłok informacji, rozumiesz? - zapytałam wstając z kolan ukochanego.
- Clary? - ton blondyna był ostrożny, odwróciłam się żeby ujrzeć go wpatrującego się we mnie z obawą.
- Nie bój się, wrócę. - szepnęłam prawie bezgłośnie ale i tak zrozumiał, wyszłam z uśmiechem na ustach.

Jace

Po tym jak upewniłem się że Clary nie ucieknie pozwoliłem jej spokojnie wyjść z salonu. Po chwili ciszy odezwałem się do moich rodziców spokojnym tonem:

- Dlaczego teraz?
- Co? - zapytała zdezorientowana matka.
- Dlaczego teraz nam to mówicie? - powtórzyłem.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi? - zapytał ojciec.
- Dlaczego teraz? Dlaczego nie za na przykład dwa lata? Albo dlaczego nie powiedzieliście togo wcześniej? - patrzyłem na nich badawczo.
- To nie ma znaczenia...
- Jace, gdzie jest Clary? - zapytała lekko spanikowana Elena wchodząc do salonu.
- Co? - zapytałem oszołomiony.
- Gdzie jest Clary? - powtórzyła.
- Nie wiem, poszła się przejść. - wzruszyłem ramionami - Dlaczego pytasz?
- Bo... Bo... - jąkała się.
- Wyduś to z siebie. - warknąłem.
- Jak ty się zwracasz do siostry?! - obruszył się ojciec - Zmień ton!
- Ktoś stoi na skraju dachu! - wybuchła El.

Wybałuszyłem oczy a moje serce stanęło. Zerwałem się z fotela i wybiegłem, za mną pobiegła reszta.
Wbiegłem po schodach i otworzyłem drzwiczki prowadzące na dach.
Rzeczywiście! Clary stała na murku i patrzyła w dół.
Postanowiłem poskromić przerażenie i odciągnąć ją od krawędzi.
Nagle usłyszałem hałas za mną, El i rodzice właśnie weszli na dach.

- Cicho! - powiedziałem bezgłośnie.

Matka i El spoglądały przerażone to na mnie, to na Clary. A ojciec wpatrywał się w moją gwiazdeczkę z obrzydzeniem, miałem ochotę pobić się z nim ale teraz ważniejsza była Clary.
Podszedłem kawałek bliżej i już wyciągałem rękę żeby ją złapać kiedy obróciła się twarzą do mnie przechylając się do tyłu..
Ostatnie co widziałem to szok i przerażenie wymalowane na jej twarzy...


- Clary!!! - wrzasnąłem.

Rzuciłem się na skraj dachu, co wywołało krzyk mojej matki. Wpatrując się w dół byłem pewien że za chwilę zobaczę jak moja gwiazdeczka umiera... Napotkałem wzrok przerażonej Isabelle którą zauważyłem dopiero teraz, stała na dole koło ścieżki i wpatrywała się we mnie ze strachem.
Wróciłem spojrzeniem do Clary, popatrzyła na mnie jeszcze raz i już miała zderzyć się z ziemią kiedy... zrobiła obrót i zgrabnie wylądowała w przysiadzie.

- C...co? - zapytałem nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Jace! - krzyknęła moja siostra kiedy dalej wychylałem się przez krawędź zdębiały - Jace! Złaś do cholery!!
- Jace'ie Herondale!! - zagrzmiał ojciec - Natychmiast chodź tu i pomóż mi z twoją matką! - warknął.

Wstałem, odwróciłem się i zobaczyłem moją siostrę zalaną łzami, za nią mojego ojca trzymającego nieprzytomną matkę.
Wpatrywałem się w nich beznamiętnym wzrokiem, ominąłem wyciągnięte ramiona siostry i wołającego za mną ojca.

Jak to możliwe?!
Jak to się stało?!
Dlaczego to zrobiła?!

Czy nic jej nie jest?

Czy to ta sama Clary którą była rano?

Zbiegłem po schodach na parter i wypadłem z Instytutu.
Clary stała w objęciu Izzy, na jej twarzy malował się strach, niepewność i ból. Tak ogromny ból że moje serce się ścisnęło.
Stanąłem przed nimi i odchrząknąłem. Clary spojrzała na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami i wybuchła płaczem jeszcze bardziej tuląc się do czarnowłosej.

- Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć, co tu się stało?! - wybuchłem.
- Mówiłam że to zły pomysł. - szepnęła ruda do Iz.
- Ale było warto, chociażby po to żeby zobaczyć minę Jace'a. - odszepnęła.
- Dziewczyny, ja tu jestem. - powiedziałem ostro - Już czas na wyjaśnienia.
- Ach! Jak zwykle coś od nas chcą! - zaśmiała się Isabelle próbując rozładować atmosferę, nie do końca jej się to udało.
- No więc...? - ponowiłem próbę dowiedzenia się czegokolwiek.

W tym samym mięcie z Instytutu wypadła moja rodzina i Maryse.
Wszyscy popatrzyli na Clary jak na ducha, nie przejęła się tym i niepewnie złapała mnie za rękę.

- Może wam pokaże? - zaproponowała wpatrując się w moje zniecierpliwione oczy.
- Tak, tak, tak! - pisnęła Isabelle skacząc jak małe dziecko które miało dostać najwspanialszy prezent na świecie. Popatrzyłem na nią krzywo i wróciłem spojrzeniem do ukochanej.
- Możemy wejść do środka? - zapytała pocierając ramiona, rzeczywiście zrobiło się zimno.
- Chodźmy do biblioteki. - powiedziałem i objąłem ją ramieniem.

Isabelle

Wszyscy rozsiedli się w bibliotece, zawołałam jeszcze mojego bliźniaka żeby zobaczył taki wspaniały pokaz!
Co chwila skakałam albo piszczałam ze szczęścia, wszyscy patrzyli na mnie krzywo.

Pewnie uważają mnie za wariatkę! - zaśmiałam się z własnych myśli przez co kilak par oczu znów skierowało się na mnie.

Moja matka z westchnieniem pokręciła głową.
Clary już raz pokazywała mi ale tylko część swoich mocy, teraz miałam zobaczyć dużo więcej!

Ja cię!
To będzie super!
A gdyby tak...

- Może staniesz na stole? - zaproponowałam szeptem nadal śmiejąc się ze swoich myśli.
- Przecież nie będę latać! - zaśmiała się ruda.

Obserwowałam jak Jace siada koło mojego brata, nie spuszczając Clary z oczu, nawet po to żeby popatrzeć na mnie i skomentować moją głupotę!

- Czuje się jak przed jakimś pokazem... czy coś. - szepnęła trochę speszona ruda.
- Drogie panie, panowie... - ukłoniłam się lekko - Pragnę przedstawić... Wspaniałą, niepowtarzalną... - dostałam od niej w głowę otwartą dłonią tuż przed tym jak wybuchłyśmy śmiechem.
- Przestań już, muszę się uspokoić bo zrobię za dużo i mnie znajdą. - syknęła tuż koło mojego ucha, wzdrygnęłam się na przypomnienie kim są "oni".
- Wiem, przepraszam. - spojrzałam na jej szyję - Zabrać? - wskazałam na wisiorek, pokręciła głową.
- Oddam ci go w odpowiedniej chwili. - szepnęła odchodząc.

Popatrzyłam na moją mamę, kiwnęła głową dając znak Clary.
Ruda wyszła na środek pomieszczenia.

- Naprawdę chcecie to zobaczyć? - zapytała po raz ostatni, ciężko przełykając ślinę.
- Clary... - westchnęła mama - Jeśli nie chcesz to nie pokazuj nam tego...
- Chcę. - przerwała jej - Tylko... - przygryzła nerwowo wargę - Nie jestem pewna czy wy chcecie. - szepnęła.
- Pokaż już! - krzyknęłam, kiwnęła głową.

Zamknęła oczy i skoncentrowała się, widziałam jak żyły na jej rękach nabierają błękitnego koloru a po chwili znikają pod porcelanową skórą. Jej włosy zaczęły się unosić a oczy poruszały się bardzo szybko pod powiekami. Zacisnęła pięści i zagryzła wargę.

Co się dzieje?
Przecież jeszcze wczoraj było dobrze!

- Clary...? - spytałam niepewnie robiąc krok w jej stronę, wszyscy obserwowali ją w ciszy ale nikt nie wiedział że coś jest nie tak jak powinno.
- Nie! - warknęła - Zostaw! - wrzasnęła przeraźliwie zrywając ze swojej szyi łańcuszek z wisiorkiem.

To nastąpiło tak szybko!
Jej włosy zaczęły się zmieniać od końcówek to samą nasadę, teraz już unosiły się wokół jej głowy tworząc błękitną aureolę. Skurę zaczęły lizać języki niebiańskiego ognia aż w końcu pochłonęły całą dziewczynę.
Otworzyła oczy.

Tak błękitnych jeszcze nigdy nie widziałam!
Nawet u brata...
Nawet u Clary gdy pokazywała mi część swojej mocy!

Clary cicho jęknęła zwracając naszą uwagę. Osunęła się na kolana ale ogień nie znikał, wręcz przeciwnie. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się po podłodze, jednak niczego nie paląc...


Wszyscy siedzieli wmurowani i patrzyli to na Clary, to na ogień "idący" po deskach podłogi.
Jace, chyba najbardziej trzeźwy zawołał coś do mnie ale ja nie słuchałam.
Coś ciągnęło mnie do Clary, jakieś niewidzialne przyciąganie.
Podeszłam do niej jak najlepiej omijając ogień, chociaż wiedziałam że mnie nie poparzy. Klęknęłam koło niej sięgając po wisiorek który leżał niedaleko.
Przy niej czułam że nic i nikt mnie nie skrzywdzi.

Gdzieś w oddali usłyszałam krzyki rodziców Jace'a i moich ale niezbyt się nimi przejęłam.
Działałam jak w transie, nie myślałam o niczym innym jak o Clary.

Niestety rudowłosa zerwała zapięcie ale wcisnęłam jej metalowe serce w zaciśniętą pięść i...

Nagle wszystko się cofnęło.
Ogień który do tej pory "wypływał" z Clary, teraz do niej wracał a ona...
Już nie miała błękitnych oczu ale jeszcze przebłyski tego koloru możne było dojrzeć. Włosy, wprawdzie w nieładzie, ale wróciły na swoje miejsce i do odpowiedniego koloru.

Ostatni język ognia pozostał na, już rozluźnionej, dłoni Clary w której przed chwilą ściskała wisiorek.

Gdzie ten wisiorek?! - zaczęłam myśleć gorączkowo, Clary pokręciła głową i pokazała na swoją szyje. Wisiorek był tam gdzie zawsze a zapięcie lekko stopione i naprawione.

Czy ona właśnie odpowiedziała na moje niewypowiedziane pytanie?! - potwierdziła skinięciem a ja pisnęłam w myślach.

- O Boże. - wyszeptałam.

Wyciągnęłam rękę żeby pomóc rudej wstać ale odsunęła się w popłochu i pokręciła głową.

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co tu się stało?!! - wrzasnęła moja matka wpatrując się we mnie. Popatrzyłam na nią niewidzącym wzrokiem i znów skierowałam go na moją przyjaciółkę.

- Wrócę. - usłyszałam głos Clary w głowie ale jej samej już nie zobaczyłam.

++++++++++++++++++

Wiem, wiem.
Krótki, beznadziejny i jeszcze długo na niego czekaliście!
Nie wiem czy komuś to się spodoba ale to już siódma wersja tego rozdziału i dalej mnie nie zadowala!
Myślicie że za szybko Clary pokazała swoją moc innym?
Trochę (czyt. długo) się nad tym zastanawiałam i stwierdziłam że to co miałam wymyślone na początku idzie do śmietnika i już nie wróci, a wymyśliłam za to coś innego.
Boże! Ja co chwila zmieniam pomysły co do tej historii!
Co ja jeszcze...?
A tak! Pytania!
Jak podoba się historia małego, nienarodzonego Herondala?
Co się stało z Clary? Dlaczego tylko Izzy tak zareagowała? Dlaczego Clary najpierw nie mogła pokazać swojej mocy a później straciła kontrole? Skąd Clary ma wrócić? Jak przyjmie to Jace i inni?
Jakieś jeszcze pytania?
Nie, to chyba już wszystkie.

Kocham was, Nefilim! ♥

Czytasz + komentujesz = mnie motywujesz!

Ps. Jak wam się podobają perspektywy Jace'a i Isabelle? Szczerze to dla mnie są trochę dziwne.
Wika