wtorek, 21 lipca 2015

17. Och, żebym tylko to wiedział.


Clary

Obudziła mnie za duża ilość światła padającego na moją twarz. Powoli otworzyłam oczy czując pod głową coś miękkiego i unoszącego się rytmicznie.
Jace?
Zobaczyłam blond włosy przysłaniające jego przystojną twarz, odruchowo je odgarnęłam.
Spał tak słodko...

Wyplątałam się z jego objęć i wstałam z ociąganiem. Ubrałam się i pocałowałam go ostatni raz, w zasadzie to nie był pocałunek tylko muśnięcie warg ale musiałam to zrobić, po raz ostatni.
Wyszłam z pokoju z butami w ręce. Cichutko przebiegłam odcinek łączący mój pokój z pokojem ukochanego i zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przypomniałam sobie ostatnią noc.

Na wspomnienie delikatności a zarazem drapieżności Jace'a westchnęłam a po moim policzku popłynęła samotna łza, nie otarłam jej.

To już nigdy się nie powtórzy...
Już nigdy nie będę leżała w jego ramionach...
Już nigdy nie skosztuje jego ust...
Już nigdy go nie zobaczę...

Moje serce pękło na dwa kawałki, jeden kawałek został w ramionach ukochanego a drugi... idzie w kierunku całkowitego zniszczenia.
Zdusiłam szloch w poduszce.

Dlaczego ja?
Dlaczego Anioły mnie znalazły?
Dlaczego to ja muszę ratować świat?

Anioły dokładnie opowiedziały mi  sytuacje między nimi a wielkimi demonami. Jest źle - to mało powiedziane. Jest strasznie. Asmodeusz zagroził że jeśli mnie nie dostanie to wybuchnie wojna między Aniołami a Demonami.
Jeśli wybuchnie taka wojna to jest bardzo duża szansa że zginie ponad 90% ludzi, a już na pewno wszyscy Nefilim.
Nie chciałam narażać moich bliskich...
Jace'a...

Zerwałam się z łóżka, sięgnęłam po torbę i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania, broń, kilak lekarstw z szafki w łazience, bandaże i, na koniec, Stelle.
na polowaniePołożyłam torbę koło łóżka i wzięłam ubrania do przebrania. Wzięłam szybki, zimny, orzeźwiający prysznic i wytarłam się dokładnie. Włosy wysuszyłam i związałam w kitkę.
Ubrałam czarne, wytrzymałe rurki, skórzaną bluzkę i idealnie dopasowujące się do nogi buty na koturnach (nie przeszkadzało mi to) a na wszelki wypadek do torby wrzuciłam lekką kurtkę. Założyłam kolczyki które "narysowałam" jeszcze w domu, żeby mieć jego cząstkę przy sobie, i różę na rzemyku w której jest ukryty pojemnik z trucizną.

Wzięłam torbę i zeszłam do kuchni. Wrzuciłam do bocznej kieszonki kilka jabłek i inne jedzenie. Schowałam torbę pod blat stolika i szybko usmażyłam sobie jajecznice. Zjadłam i wyszłam przed Instytut.

Po raz ostatni popatrzyłam na te ściany i okna, po raz ostatni przeszłam przez te wielkie drzwi. Odeszłam za bramę i patrzyłam jak budynek znika mi z oczu. Uroniłam kolejną, tego dnia, łzę, szybko ją otarłam i ruszyłam dalej.
Doszłam do jakiejś małej kawiarni, przeszłam na tyły i wyjęłam Stelle. Narysowałam runę którą dopiero niedawno opanowałam i ukazało mi się niebieskie "światło". Weszłam w nie bez chwili wahania.

Jace

Obudziłem się sam w pokoju, druga połowa łóżka była już zimna. Miałem nadzieje że znajdę Clary w łazience ale nie dochodziły z niej żądne odgłosy.
Szybko ubrałem na siebie czyste ubrania, przeczesałem włosy i zapukałem do pokoju rudowłosej, nic. Spróbowałem jeszcze raz, głośniej. Nie otworzyła i nie usłyszałem żadnych głosów dochodzących zza drzwi.

Pełny obaw nacisnąłem klamkę, ustąpiła bez żadnego problemu. Z mocno bijącym sercem wszedłem do środka i doznałem szoku.
Kilka bluzek i spodni było porozrzucanych po ziemi, tylko sukienki równiutko powieszone w szafie, jakby ktoś ich od dawna nie używał. Broń walająca się na łóżku i przemoczona poduszka, która zmieniła kolor z błękitnego na ciemniejszy.

Czy ona płakała?
Czy to przeze mnie?
Coś jej zrobiłem?

Wyszedłem z pokoju, miałem poczucie że stało się coś złego. Skierowałem się do kuchni gdzie spotkałem siostrę.

- Dlaczego Clary nie wróciła na noc do swojego pokoju? - zapytała sugestywnie ruszając brwiami.
- Widziałaś ją? - zapytałem pełny nadziei.
- Ostatni raz widziałam ją wczoraj, jak Robert i Alec odrywali cię od niej a ty się na nią darłeś. - powiedziała lekko zmartwiona.
- Gdzie ona jest? - zapytałem samego siebie.
- Szukałeś w oranżerii? Albo na dachu? - zasugerowała.
- Nie, dzięki. - powiedziałem wybiegając z kuchni.

+++

Nigdzie nie znalazłem ukochanej, pytałem już prawie wszystkich ale nikt jej nie widział. Zacząłem się martwić.

Gdzie jest?
Dlaczego zniknęła?
Przecież ona nie jest taka jak inne!

Moją ostatnią deską ratunku był Valentin, poszedłem do biblioteki gdzie, według Maryse, przesiadywał.
Otworzyłem wielkie drzwi i cicho wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego w fotelu z książką na kolanach.

- Widział pan Clary? - zapytałem.
- Od wczoraj nie. Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie... A właściwie, tak. Nigdzie nie mogę jej znaleźć. - wytłumaczyłem.
- Jak to? Szukałeś wszędzie? - wstał odkładając książkę na stolik.
- Przetrząsnąłem cały Instytut ale jej nigdzie nie ma.
- Muszę porozmawiać z Maryse, wiesz gdzie jest?
- Jest w kuchni.

Prawie wybiegł z biblioteki a ja podążyłem za nim.

+++

Tak ja podejrzewałem znaleźliśmy Maryse w kuchni.

- Co wczoraj mówiła ci Clary? - zapytał mężczyzna.
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi matka Aleca.
- Wczoraj jak prosiła cię o nocleg...
- Ach, mówiła że potrzebuje pokoju na jedną noc.
- Zaakcentowała że tylko na jedną noc? - zapytałem - Nic mi nie powiedziała.- westchnąłem.

Czyżby wróciła do Aniołów?
Może jednak jest taka jak inne?

- Myślałam że się przejęzyczyła, później dodała że nie jest Nefilim tylko Aniołem. Pomyślałam że tylko tak powiedziała, ale coś się stało? - popatrzyła na mnie, później na ojca rudowłosej.
- Mamy podejrzenia że uciekła. - stwierdziłem.
- Na Anioła, dlaczego?
- Jej pokój wyglądał jakby ktoś w pośpiechu się pakował i nigdzie jej niema. - powiedziałem smętnym tonem.
- Musimy ją znal... - przerwał jej dzwon Instytutu.

Popatrzyłem zdezorientowany najpierw na Maryse później na Valentina. Też byli zdezorientowani.
Zeszliśmy na dół, otworzyłem drzwi i jakiś chłopak wepchnął się do środka, był mokry i miał naciągnięty kaptur na głowę.

- Gdzie ona jest? - zapytał bez ogródek.
- Ale kto? I kim ty jesteś? - zapytał ojciec mojej ukochanej..
- Jestem Timon, więcej nie musicie wiedzieć. Gdzie jest Boska? - zdjął kaptur ukazując przystojną twarz, no ale nie taką jak moja.
- Kto? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Ruda, Boska, Niebiańska, Anielska, Clary... - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Czekaj, kto? Dlaczego szukasz mojej dziewczyny? - odezwałem się. Parsknął śmiechem.
- Ty naprawdę uważasz że Anioły pozwolą jej na związek ze zwykłym Nefilim? - uśmiechnął się ironicznie - Więc wiesz gdzie jest? - ponowił pytanie.
- Nie wiemy, zniknęła. - powiedziała Maryse lekko mnie odsuwając od intruza na którego miałem ochotę się rzucić z pięściami.
- Jesteście pewni? - kiwnąłem głową, przeklął i niespokojnie zaczął chodzić wte i we wte.
- Gdzieś ty się podziała? - wyjął z kieszeni jakieś małe urządzenie i przyglądnął się mu z powagą - Osz ty! - krzyknął.
- Wiesz gdzie ona jest? - zapytałem.
- Och, żebym tylko to wiedział.

Clary

Stałam na cienistym trawniku rozciągającym się na zboczu pagórka. Niebo nad moją głową było idealnie niebieskie, poznaczone tu i ówdzie białymi chmurkami. Brukowana ścieżka pod moimi stopami prowadziła do ogromniej rezydencji zbudowanej z szaroczarnego kamienia.
Dom był po prostu cudowny. W wiosennym słońcu kamienie lśniły niczym srebro, pnące się po nich róże wyciągały kwiaty i listki jakby chciały dotknąć słońca.
Przede mną były wielkie, piękne drzwi ozdobione gwiazdą.

Gwiazda Morgensternów.
To musi być nasza posiadłość.

Wprawdzie nigdy jej nie widziałam z zewnątrz ale gwiazda potwierdzała moje przypuszczenia. Na jednym z licznych balkonów dostrzegłam matkę.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Była taka sama jak na nagraniach i zdjęciach.

- Clary! - krzyknęła machając w moją stronę. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy.

Z pokoju za nią wyszedł mój ojciec i przytulił ją do siebie, razem wyglądali tak pięknie. Pocałował ją we włosy i odwrócił do siebie.

- Czemu płaczesz? - zapytał głos za mną.

Odwróciłam się i wpadłam w ramiona Katariny.

- Co się stało? - zapytała zdezorientowana - Nie chcesz ślubu?
- Ja... Jaki ślub? - oczy mojej siostry się rozszerzyły.
- Twój? No wiesz, z tym Jace'em Herondale'em? Wysoki, blondyn, wszystkie dziewczyny go kochają... Tchórzysz? O to chodzi? - nachyliła się i dodała konspiracyjnym tonem: - Bo jeśli tak to przeszmugluje cię za granice i nikomu nie powiem.
- Ja... Nie... - nie dała mi dokończyć.
- Myślałam że go kochasz.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.

Czy my dalej rozmawiamy o tym samym?

- Powiem ci że gdy ja będę wychodziła za mąż to chcę mieć podobną sukienkę. - uśmiechnęła się. Okręciłam się wokół własnej osi i dopiero teraz zobaczyłam że mam na sobie wspaniałą, złotą sukienkę.
- Ale jak... - zbyła mnie machnięciem ręki.
- Kazał ci to przekazać. - wyjęła zza pleców bukiet herbacianych róż idealnie komponujących się z moją sukienką - Tylko uważaj na kolce. - ostrzegła ze śmiechem.

Odeszła w podskokach. Przesunęłam palce po łodyżkach róż i nacięłam się na dość duży kolec.
Spodziewałam się choć kropelki krwi ale... Rozcięcie zniknęło szybciej niż się pojawiło, zupełnie nie było widać krwi.

To nie realne.

Wszystko wokół mnie zawirowało a ja spadłam w ciemność.

Jace

- Jest w innym wymiarze. - oświadczył Tim.
- Jak to możliwe? - zapytałem zszokowany.
- Jest w Edomie, prawda? - zapytał ojciec Clary, Tim kiwnął głową.
- Ale jak to? Dlaczego? Po co tam poszła? - zasypałem go pytaniami.
- Chyba czas wam powiedzieć całą historie. - mruknął.
- Jaką historię? - zainteresował się Tim.
- Prawdziwą historię Clarissy Adele Morgenstern. - powiedział głośno.
- To jest jakaś inna niż my znamy? - zapytała z powątpiewaniem Maryse.
- Jest, zupełnie inna. - przytaknął Valentin.
- Słuchamy. - mruknęła.
- Pewnie już wiecie że gdy Clary była mała była bardzo słaba, wezwałem Anioła. - zaczął opowieść - Niestety nic nie zrobił, później popełniłem najgorszą zbrodnie, ukradłem mu skrzydła i cząstkę mocy. Wszczepiłem Clary moc Anielską ale skrzydeł nie mogłem, nie wiedziałem dlaczego. W końcu skrzydła wszczepiłem jej bliźniaczce, Katarinie. Jocelyn była o to wściekła, nie rozumiała mnie. - przełknął ciężko - Chciała się wyprowadzić do mojego parabatai, Lucjana. Miała to zrobić w tajemnicy, Luck miał zabrać jej rzeczy i Katarinę a ona Clary. Nakryłem ją jak wychodziła z dzieckiem na rękach, złapałem ją i zamknąłem. Później jakimś cudem, naprawdę nie wiem co się stało, znalazłem się z żoną i córką w pałacu w Edomie. Nie do końca pamiętam, tylko przebłyski. Pamiętam że Asmodeusz mówił o jakieś legendzie, o Anielskich bliźniaczkach. Zabił Jocelyn na oczach moich i Clary. Kazał mi pozbyć się ciała, upozorowałem że spadła z urwiska nabijając się na własny miecz. - jego oczy się zaszkliły - Nie chciałem tego. - otrząsnął się i opowiadał dalej - Asmodeusz kazał trzymać mi z daleka od siebie na wzajem córki, powiedział że to niebezpieczne, a ja mu uwierzyłem. Zamknąłem Clary, chciałem znaleźć Katarinę ale Luck wyjechał. Nie znalazłem ich aż do teraz. Dalej już wiecie co się działo, zamknęli mnie, uwolniliście Clary i tak dalej. - westchnął ze smutkiem.
- No dobrze, ale dlaczego Clary wybrała się do Edomy? I to zupełnie sama? - zapytałem.
- Legenda głosi że jedna z bliźniaczek, ta z mocą Anielską, wywoła albo wojnę między światami albo wielowiekowy pokój. Jeśli odda się Asmodeuszowi jako czysta Boska wysłanniczka, jako najczystszy z Aniołów, wtedy pokój będzie trwał aż do jej śmierci. Co może nastąpić za bardzo długi czas jeśli zostanie w Edomie. - wytłumaczył ponurym tonem.
- Co oznacza "czysta Boska wysłanniczka"? - zapytałem z obawą.
- Że jest czysta i względem moralnym (bez grzechu - od autorki), i względem cielesnym. Dlaczego pytasz?
- A... Jeśli ona... - urwałem, spuściłem głowę.
- No wyduś to z siebie. - pośpieszył mnie Tim.
- Nie jest już taka czysta? - zapadła cisza.

Popatrzyłem z obawą na ojca Clary, najpierw jego twarz wyrażała osłupienie. Gdy dotarły do niego te słowa osłupienie zmieniło się w niedowierzanie a na końcu w przerażenie. Ciszę przerwał wybuch śmiechu Tima.

- Stary! Przeleciałeś Anioła! - zaśmiał się - Nasłuchałem się o tobie dużo opowieści ale nie przypuszczałem że będzie w stanie zaryzykować skrzydła dla...
- Teraz tu nie chodzi o skrzydła! - wybuchnął Valentin - Teraz zagrożone jest jej życie!

++++++++++++++++++++++++++

Rozdział... do bani! Nie podoba mi się. Parę razy próbowałam jakoś inaczej to napisać ale mi się nie udało.
Jak wam się podoba? Jest trochę napisane przy pomocy książki "Miasto niebiańskiego ognia". Wiecie które momenty?
No to pytania!
Nie do końca wiem jakie mogą być tu pytania.
Czy Clary wyjdzie cało z tej "podróży"? Co miała oznaczać ta "wizja"? Czy Jace i inni odnajdą Clary i jej pomogą? Czy zajdą na to sposób? Co powiedzą Anioły na "wycieczkę" Clary?
To chyba koniec pytań.♥
Co dalej?
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się we wtorek (28.07.2015r.) ale pewna nie jestem!
No i to chyba wszystko.☺

Anioł czasem gorszy od diabła!

Wika

Ps. Piszcie czy wam się podoba ostateczna historia Clary i legenda!

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny. Najpierw chciało mi się płakać jak Jace szukał Clary a potem śmiałam się w niebogłosy jak wydusił z siebie, że przespał się z Clary. Mam nadzieję, że Clary wyjdzie z tego cało i będzie z Jace'm. Cóż nie pozostaje nic innego jak czekanie na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się pogubilam :D ale i tak super ;*

    OdpowiedzUsuń