poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Epilog i pożegnanie


Alec

Przez ostatnie kilka lat dużo się zmieniło.

Teraz jestem już narzeczonym Magnusa. Obydwoje jesteśmy świadomi tego że będzie nam ciężko, przez nieśmiertelność Magnusa, ale wiemy też że damy radę.
Teraz planujemy ślub który będzie jednym z najlepszych w dziejach, może oprócz tego Clary i Jace'a...
A tak!

Jace i Clary są już od dwóch lat małżeństwem! Ich ślub zapadł wszystkim w pamięć bo właśnie wtedy moja siostra oświadczyła że wychodzi za przyziemnego... Tak! PRZYZIEMNEGO!!
Nazywa się Simon i nikt, z Nefilim, go nie zna. Najpierw byłem strasznie zdenerwowany ale gdy zobaczyłem jaka jest szczęśliwa... To tylko zniszczone kilka tysięcy lat tradycji... (Czujecie ten sarkazm?)

No więc Isabelle jest jeszcze narzeczoną Simona ale też mają już w planach ślub w szczególności że spodziewają się dziecka. Tak, Iz jest w ciąży. Trochę zrobili to nie po kolei ale skoro jest szczęśliwa... Co ja jej mogę zrobić?

Katarina dalej jest taka jaka była tylko teraz ma specjalną posadkę w Niebie, dzięki swoim skrzydełkom. Chłopaka sobie jeszcze nie znalazła ale zawsze ktoś się koło niej kręci.

Elena za to ma nowego chłopaka (wbrew pozorom po Nicku długo zajęło jej pozbieranie się), nazywa się Sebastian i jest nawet miły. Choć raczej nie powinienem tego mówić bo widziałem go dwa razy.
No właśnie, dzisiaj zobaczę go trzeci raz w życiu...

Clary i Jace organizują rocznicę ich ślubu!

Najgorsze jest to że Magnus mnie chce ubrać, RATUNKU!! On jest gorszy od Isabelle!

Clary

elegantSzykowałam się już od dobrej godziny. Dzisiaj ma być, drugi w kolejności, najwspanialszy dzień dla mnie i mojego męża. Tak, już teraz męża.

Mam na sobie czarną sukienkę z koronkowymi rękawami, czarne sandałki na obcasie i złotą biżuterię.
Makijażu nie mam prawie wcale, tylko podkreślone lekko oczy.

- Jace!! - wydarłam się na cały dom.

Hmm, raczej nie dom tylko willę. Po powrocie z Edomy zamieszkaliśmy z rodzicami Jace'a a później oni się wyprowadzili na tak zwaną emeryturę. Dlatego teraz mamy tan cały dom dla siebie... No może nie cały bo mieszka tu jeszcze Elena.

- Jace! Rusz się tutaj! Musisz się jeszcze przebrać! - krzyknęłam ponownie zakładając kolczyki.
- Ale o co chodzi, kochanie? - zjawił się w drzwiach. Na szczęście był już w białej koszuli i spodniach od garnituru. W rękach miał muszkę a jego mina wskazywała że zaraz będzie mnie błagał żeby mógł jej nie zakładać. Na samą myśl zachichotałam radośnie.
- Nie musisz jej zakładać ale nie bierz też marynarki! - powiedziałam z uśmiechem, odbierając od niego nieszczęsną muszkę.
- Kocham cię. - pocałował mnie w policzek.

Nie wystarczyło mi to. Przyciągnęłam go do długiego, namiętnego pocałunku... Który przerwała nam jego siostra.

- Może by mi ktoś pomógł?! - zapytała z pretensją w głosie.

Clary
Miała na sobie śliczną sukienkę w morskim kolorze, czarne buty na dużo wyższym obcasie niż moje, dość mocny makijaż a włosy spięte w miarę prostego kłosa. Wszystko wyglądało prześlicznie.
A! Zapomniałam wspomnieć że teraz ma blond włosy! Są strasznie podobne do włosów Jace'a i okazało się że to jej naturalny kolor a farbowała dlatego że nie chciała być podobna do brata.

- To kto mi pomoże?! - z zamyślenia wyrwał mnie jej głos.
- Ja pójdę a ty się wyszykuj, kochanie. - Jace jeszcze pocałował mnie lekko i wyszedł. Jest czasami taki słodki.

+++


Siedzieliśmy już jakiś czas rozmawiając. Najlepiej odnajdywałam się w towarzystwie Simona, Isabelle i, o dziwo, Katariny.
Jace zajmował się innymi gośćmi ale co jakiś czas patrzył na mnie z troską.

O co chodzi?
Czyżby się domyślił?

Gdy Kat wdała się w dyskusje z Simonem, odeszłam kawałek z Isabelle.

- Jak się czujesz? - spytałam patrząc na jej, już pokaźnych rozmiarów, brzuch.
- Ja dobrze, ale mały strasznie kopie. - powiedziała z grymasem - A jak ty się czujesz?
- Ja? - spytałam zdziwiona.
- No chyba mi nie powiesz że strata skrzydeł to nic takiego! - warknęła.
- Och... - machnęłam lekceważąco ręką - Już prawie zapomniałam tylko... - przygryzłam wargę.
- Tak? - ponagliła mnie.
- Chyba Jace'owi przeszkadzają blizny. - mruknęłam patrząc kątem oka na męża.
- Co ty gadasz?! Gdyby mu przeszkadzały to by się z tobą nie żenił! - krzyknęła zwracając na siebie uwagę. Zgromiłam ją wzrokiem dzięki czemu się zamknęła.
-No nie wiem... - zaczęłam niepewnie ale przerwał mi ktoś stukający w kieliszek, Magnus.

Podeszliśmy do stołu i każdy stanął koło swojego krzesła.

- Chciałbym wnieść toast za naszą przepiękną parę! Jace, nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz. - ostatnie powiedział nieco ciszej. Zrobiłam obrażoną minę.

Wszyscy podnieśli kieliszki do ust i upili trochę. Ja napiłam się wody. Jace popatrzył na mnie niepewnie ale nie skomentował. Przełknęłam ślinę gdy wszyscy usiedli, ja dalej stałam. Odchrząknęłam.

- Mam dla was nowinę. - oznajmiłam lekko drżącym głosem, teraz oczy wszystkich są skupione na mnie - Spodziewam się dziecka. - uśmiechnęłam się niepewnie. Posypały się gratulacje, okrzyki i wiwaty. Ale od tej chwili Jace nie wypuszczał mnie z ramion, już do końca wieczoru.

+++

Rano, gdy tylko się ubrałam, zastałam Jace'a w kuchni z grobową miną.

Czy coś się stało?
Ominęło mnie coś?

Gdy tylko mnie zauważył wstał, pocałował mnie w policzek i nałożył śniadanie.

Teraz tak będzie codziennie?

Przedłużająca się cisza nie pasowała do naszego normalnego śniadania.

- Coś się stało? - w końcu odważyłam się zapytać.
- Przyszedł list z rady. - mruknął.
- I w związku z tym? - dopytywałam.
- Wyjeżdżamy do Peru. - powiedział podnosząc głowę.

+++++++++++++++++++++++++++++++

Dalej musicie pomyśleć sami.
Może kiedyś tu wrócę ale nie obiecuje!
Nie wiem co tu jeszcze mogę napisać....
Chyba po prosu:

Dziękuje za wszystkie wyświetlenia i komentarze, poza tym ŻEGNAJCIE!

To wszystko tutaj, jeśli macie pytania możecie pisać w komentarzach!
Wika
Ps. Trochę upodobniłam to do "Jak można ich nie kochać...", czy mi się wydaje?

sobota, 22 sierpnia 2015

Nowe opowiadanie!

Zapraszam na nowe opowiadanie!

Nie mam wprawdzie założonego nowego bloga ale opowiadanie będzie publikowane na wattpadzie!
Mam nadzieje że chociaż zajrzycie, nawet jeśli nie macie konta na wattpadzie to zapraszam!


>>Moja chrzestna jest WAMPIREM<<




Ps. Przepraszam że dodaje tak późno ale jakoś tak wyszło.☺

20. Czekaj! Trzeba mu pomóc!


Clary

Po godzinie poszukiwań znaleźliśmy drugie wyjście z pieczary. Na nasze szczęście wszystkie demony już odfrunęły.
Przeszliśmy koło jakiegoś zrujnowanego, kamiennego domku i szliśmy dalej w miejsce gdzie było więcej zabudowań.

- Jesteście pewni że dobrze idziemy? - zapytała moja siostra po raz kolejny.
- Tak, nie gadaj bo tracisz więcej siły. - warknęłam wkurzona, ona mówiła to już siedemdziesiąty... Może osiemdziesiąty raz!
- Ja tylko pytam! - podniosła ręce w geście poddania - Ale mogłabyś polecieć i zobaczyć co tam jest, Aniołku.
- Nie mów tak do mnie! Też masz skrzydła, dlaczego nie polecisz?! - i nale do głowy wpadł mi genialny pomysł - Zostańcie tu. - nakazałam rozwijając skrzydła.

Skrzydła rozdarły już i tak podartą bluzkę ale nie przeszkadzało mi to. Znów poczułam się wolna!
Wiatr smagał moja twarz i rozwiewał, teraz już niebieskie, włosy.
Podfrunęłam najwyżej jak się dało i zaczęłam się rozglądać.
Wcale nie tak daleko zobaczyłam ogromny zamek. A wokół niego kilka drewnianych i kamiennych domków.


Wszystko było takie szare.
Wróciłam na ziemię i powiedziałam wszystkim o tym co zobaczyłam.
Zgodnie ustaliliśmy ze to musi być siedziba Abaddona.

+++

Przechodząc przez most czułam że coś się zmienia. Nie wiedziałam co ale to było dość dziwne.
Wszystko spowijała szara mgła ale dało się dojrzeć domki w oddali.
Widziałam też kilka postaci które wyglądały jak jakieś zjawy. Ich skóra była lekko przeźroczysta, przez co widziałam zarys kości, zamiast oczu mieli puste oczodoły. Snuły się między kamiennymi ścieżkami bez celu.

- Jesteście pewni że dobrze idziemy? - zapytała, tym razem, Isabelle, wyglądała na przestraszoną.
- Tak, musimy dostać się do zamku. - stwierdziłam.
- Jak to zrobimy? Przecież na pewno są tam straże i... - zaczął Jace ale Magnus mu przerwał.
- Nie ma straży, mój ojciec - zabrzmiało jakby z trudnością wypluł ostatnie słowo - jest zbyt dumny na straż przyboczną. Najgorzej będzie przy bramie, później możemy iść spokojnie.
- Nie wierze że to twój ojciec. - wymamrotałam, popatrzył na mnie zaciekawiony - Ty nie jesteś aż tak głupi.

+++

Tak jak powiedział Magnus nie mieliśmy żadnych problemów przed dotarciem do bramy.
Sama brama była ogromna, miała jakieś pięć metrów wysokości, wielkie kraty (podejrzewam że zmieściłabym się w jednym z otworów gdyby były zamknięte) i dwóch strażników.

Schowaliśmy się za murkiem niedaleko żeby nikt nas nie zauważył ale żebyśmy mogli oszacować sytuację.

- Więc co robimy? - zapytałam patrząc na dwa demony które pilnowały wejścia.
- Możemy je zabić... - powiedział Jace zacierając ręce, przewróciłam oczami na jego zapał.
- Jeśli je zabijemy to Abaddon wyczuje zmianę i zrobi się czujniejszy a my tego nie chcemy. -powiedziałam, większość kiwnęła głową potwierdzająco.
- Ja ich odciągnę a wy wejdziecie do środka. - zaproponował Tim powoli wstając.
- Co? - zapytałam zaskoczona - Nie! Tim, nie możesz! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę strażników którzy rozglądając się zaczęli iść w naszą stronę. Zaklęłam i kiwnęłam głową w stronę Timona - Rób co musisz, tylko żebyś przeżył. - zastrzegłam.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech i już po chwili Tim zniknął mi z oczu.
Nie wiem co zrobił ale demony spojrzały gdzieś za nas i pobiegły w tamtą stronę.
Nie miałam czasu żeby się odwrócić bo Katarina pociągnęła mnie za ramię w stronę bramy.

- Czekaj! Trzeba mu pomóc! - krzyknęłam wyrywając się.
- Nic mu nie będzie a my nie mamy czasu. - syknęła.

Zgodnie pokiwałam głową chociaż wiedziałam że nie mogę tak zostawić Timona, usiałam po niego wrócić... ale później, najpierw zabije jednego, przebrzydłego demona.

+++

Zdziwiona że nikt nie pilnuje wejścia pchnęłam ogromne drzwi prowadzące do środka zamku.
Na miękkich nogach weszłam do środka a za mną reszta z bronią gotową do użycia.

- Dziwne. - wymamrotałam - Tu jest cicho, za cicho.
- Masz racje. - poparł mnie szeptem ukochany - To jak cisza przed burzą.
- Musimy iść do sali tronowej. - wtrąciła Iz - O ile takową mają. - mruknęła. Już chciałam coś powiedzieć ale uprzedził mnie obcy, ostry, jak seraficki miecz, głos:
- A jakże bym mógł nie mieć sali tronowej. - ktoś prychnął za naszymi plecami, jednocześnie znałam ten głos, a jednocześnie był zniekształcony, obcy - Od dzisiaj nie będzie ona tylko moja. - poczułam na sobie palący wzrok.

Pierwsza otrząsnęłam się z szoku i odwróciłam. To co zobaczyłam wprawiło mnie w większe osłupienie.
Tim...
Ten którego znałam już nie istniał...

Ten którego widziałam miał czarne zarówno tęczówki jak i białka. Jego twarz była taka sama... no może trochę bledsza. Jednak wszystko inne było takie jak zapamiętałam. Jego umięśnione ramiona okryte były białą koszulą, bez żadnego zagniecenia, na szyi wisiał krawat ale poluźniony. Na nogach miał spodnie od garnituru a w ręce berło.
Nie zwykłe berło... To składało się z czaszki, złota i jakiegoś dziwnego sznureczka. Było lekko przerażające.

- Wreszcie się spotykamy. - uśmiechnął się diabelnie podnosząc do góry berło. Ścisnęłam mocniej dłoń na mieczu, on widząc mój ruch poszerzył uśmiech - Mogę to zaliczyć do udanych spotkań. - zerwał niebieski sznureczek z berła i nagle rozległ się przeraźliwy pisk.

Po chwili kilka okien rozsypało się w drobny mak a w futrynach pojawiły się białe plamy.
Plamy zaczęły przybierać postacie i ujrzałam piękne, dostojne i groźne pegazy.

- Przyjaciele! - krzyknął sztucznie przyjaznym tonem Abaddon - Cieszę się że wpadliście na koronacje mojej królowej! - jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech przez który nagle zrobiło mi się niedobrze.
- Nie będzie żadnej koronacji!! - wrzasnęłam. Jeden z pegazów do mnie podszedł dzięki czemu czułam się trochę odważniej.
- Jesteś pewna? - uśmiechnął się łobuzersko - Mam już przygotowaną specjalną komnatę... - przerwał i w jednej sekundzie znalazł się koło mnie - Dziś skonsumujemy nasze małżeństwo. - szepnął mi do ucha.

Zadrżałam.
Jednym szybkim ruchem wyciągnęłam miecz i...
No właśnie! Przecież to był mój przyjaciel!
Tam gdzieś był Tim!

- Już go niema, kochanie. - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo na co syknęłam groźnie - Lubie takie. - uśmiechną się obleśnie.

Teraz nerwy mi puściły!
Natarłam na niego mieczem ale zrobił unik.
Wymieniliśmy kilka ciosów aż w końcu on zaatakował.
Zatrzymałam jego miecz, który nie wiedziałam skąd się wziął, tuż przed swoją twarzą.

Zastanawiałam się dlaczego nikt nie reaguje...
Wszyscy stali wokół nas jakby zatrzymani, czas stanął.

- To mój świat, kotku. Ja ustalam zasady. - odezwał się głos za mną.

Przełknęłam ciężko ślinę.
Nie miałam wyboru.
To był jedyny sposób.

Jace

Ocknąłem się przed domem mojej rodziny w Idrisie.

Co się stało?
Dlaczego tu jestem?
Gdzie jest reszta?

Rozglądnąłem się dookoła. Wszyscy byli gdzieś niedaleko...
Isabelle, Alec i Elena byli cali w błocie i usiłowali wyplątać się z krzewów które mama posadziła rok temu.
Katarina klęczała z Magnusem za fontanną a....
No właśnie. Gdzie jest Clary?!

Zacząłem się jeszcze bardziej rozglądać aż w końcu usłyszałem krzyk siostry:

- Jace! Chodź tu! - popatrzyłem na nią. Teraz stała koło Kat i żywo rozmawiała z czarownikiem który nadal klęczał. Podbiegłem do nich i moim pierwszym pytaniem było:
- Gdzie jest Clary?! - odpowiedział mi jęk bólu i ledwo dosłyszalny szept:
- Jace.
- Na Anioła.

Leżała tuż koło Magnusa. Jej twarz była poszarzała a usta ułożone w grymasie bólu. Oddychała z trudnością, widać było że to sprawia jej ból.
Upadłem koło niej na kolana i odgarnąłem jej z twarzy kilka kosmyków włosów.

- Nie zostawiaj mnie, nie odchodź. - szepnąłem. Uśmiechnęła się mimo bólu.
- Nigdzie się nie wybieram... - kiedy chciała zmienić pozycje, syknęła - Tylko trochę boli. - chciała mnie uspokoić - Magnus, długo jeszcze?
- Podejrzewam że będą musiały same się zagoić, moja magia nie działa na czyny Aniołów. - odpowiedział.

Gdy tylko zobaczyłem plecy Clary wstrząsnął mną deszcz.
Jej, zwykle idealna porcelanowa, skóra była cała we krwi a od ramion w dół ciągnęły się dwie poszarpane rany.
Rany po wyrwanych skrzydłach.

+++++++++++++++++++++++++

Nie jest tak jak powinno być... Ten rozdział miał być najlepszy i ostatni (nie licząc Epilogu który jeszcze mam w planach) ale wyszło zupełnie inaczej.
Naprawdę nie podoba mi się to ale i tak już długo czekaliście...
No więc wyjątkowo dzisiaj (sobota) jest rozdział.
Nie wiem co tu napisać...
Będzie jeszcze Epilog ale nie wiem kiedy... raczej do tego wtorku się nie wyrobię ale może do soboty (29.08.2015r.).
Chce wam też powiedzieć że mam nowe opowiadanie. To nie nowy blog bo historia będzie zbyt krótka (jeśli będzie tak jak chcę). Opowiadanie jest na wattpadzie ale link podam później. Tytuł:

Moja chrzestna jest WAMPIREM

No więc do napisania!
Wika

wtorek, 18 sierpnia 2015

Tak, wiem...


Tak, wiem że to zdarza się już drugi raz ale teraz mam inne powody.☺
Rozdziału dzisiaj nie będzie bo zapomniałam (tak, to dziwne i głupie) i bo mam dwa pomysły (które różnią się diametralnie) i nie wiem na który się zdecydować...

Mam nadzieje że wybaczycie mi (po raz drugi).



Ps. Rozdział najpóźniej będzie we wtorek (25.08.2015r.).
Ps2. Muszę zakończyć tego bloga przed 10.09.2015r. ale myśle że dam radę wcześniej uporać się z tym co chodzi mi po głowie.
Wika

piątek, 7 sierpnia 2015

19. Długo jeszcze?


Jace

Następne co pamiętam po świetle to ciemna, prawie czarna, ziemia i narysowany na niej pentagram w którym staliśmy. Wszyscy byli tak samo zdezorientowani jak ja.
Magnus uszył się pierwszy i wyszedł z pentagramu, powoli poszliśmy w jego ślady.
Nagle ziemia się zatrzęsła a ogień pokrył wszystkie linie narysowane na ziemi.


Po chwili ogień zniknął razem z pentagramem.

- Przejście jest zamknięte. - powiedział Magnus.
- Co tu się stało?! - wrzasnęła Isabelle.
- Przenieśliśmy się do Edomy. - odpowiedział beznamiętnie - Ta runa w księdze się do tego przyczyniała.
- Co?! Czyli to przez Jace'a znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie?! - tym razem odezwała się wściekła Katarina.
- Nie prze zemnie! Nie wiedziałem że tak się może stać! - krzyknąłem.
- Nie kłóćcie się. - powiedział dobitnie Alec - Teraz musimy pomyśleć.

Clary

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Bałam się otworzyć oczy, nie wiedziałam gdzie jestem, dlatego zaczęłam nasłuchiwać. Usłyszałam... szelest liści, pękanie gałązek i... Rżenie?!
Gwałtownie rozwarłam powieki i podniosłam się. Zignorowałam lekkie zawroty głowy i wstałam.
Gdy się odwróciłam ujrzałam najpiękniejszy widok jaki mógł mnie teraz spotkać.


Piękne drzewa w różnych odcieniach zieleni, krzewy usiane różnokolorowymi kwiatami i jedna wielka, kwitnąca wiśnia. Po środku polany było małe stadko pegazów.

Czy to możliwe?
Wprawdzie istnieją Nefilim i tak dalej, ale o pegazach nigdy nie słyszałam.

Podeszłam do jednego z nich, nie dotknęłam go z powodu strachu. Podniósł łeb i spojrzał na mnie.

- Czekaliśmy aż się obudzisz, Boska. - przemówił głos w mojej głowie.
- C...co? Kto to? - rozglądnęłam się. Koń prychnął - To ty? - zapytałam zszokowana i popatrzyłam na niego rozszerzonymi oczami.
- A czy widzisz tu kogoś innego? - zapytał ironicznie.
- Ja... Ja nigdy nie spotkałam czegoś... kogoś takiego jak ty. - powiedziałam niepewnie.
- Twoi przyjaciele tu są. - powiedział zmieniając temat i nie komentując tego co powiedziałam.
- Co?! Jak to?! Jakim cudem?! - zaczęłam wrzeszczeć
- Spokojnie. - rozłożył swoje skrzydła rozprostowując je - Niestety są teraz na terytorium Demonów, nie mogę tam iść. Ale jeśli ktoś ich nie uratuje, zginą. - zaczęła coraz bardziej panikować - Najgorsze jest to że ten kto raz wyjdzie spod ochrony wiśni już nigdy nas nie spotka. Jeśli pójdziesz ich ratować to już tu nie wrócisz. Musisz wybrać.

Jace i reszta lub bezpieczeństwo.
Wybór jest jeden!

- Muszę iść. - powiedziałam dobitnie.
- Dobrze, odprowadzę cię do granicy najbliżej twoich przyjaciół.

+++

W pewnym momencie pegaz się zatrzymał i poinformował mnie że dalej mogę iść tylko ja.

- Ta wizja... Na początku, co to było? - zapytałam niepewnie.
- Napadł cię demon ale przezwyciężyłaś go. - wytłumaczył spokojnie - Musisz już iść, zanim demony wyczują twoją moc i zlecą się tu.

Jedyne co mogłam zrobić to... posłuchać.

Alec

Odkąd znaleźliśmy się w innym wymiarze wszyscy, a w szczególności Katarina, źle się czujemy. Oczywiście musi być wyjątek, Magnus czuje się doskonale! Używa swoich mocy na prawo i lewo! Jakby nie miał co robić!
Jace oczywiście dalej martwi się o rudowłosą ale teraz przejął nad nami wszystkimi kontrole, jest tak jakby liderem. Niestety nie mamy za dużo jedzenia i wody ale jest szansa, według mojego ukochanego czarownika, że znajdziemy jakieś jezioro oczyszczone przez dawną cywilizacje.

- Długo jeszcze? - znów zaczęła marudzić moja siostra - Nogi mnie bolą.
- Zamknij się. - syknąłem - Też jestem zmęczony ale nie musisz mi o tym przypominać.
- Ojeju, spokojnie, braciszku! - podniosła ręce w geście obrony - Przecież nie umieramy. - chciałem jej powiedzieć że jak się nie zamknie to umrzemy ale przerwał mi ostry głos mojego parabatai:
- Uciszcie się wszyscy! - zamilkł na chwilę - Słyszeliście? - pokręciliśmy głowami zdezorientowani.

Nagle blondyn zerwał się do biegu a za nim Magnus, nie wiedzieliśmy o robić więc pobiegliśmy za nim.
Tuż za kolejnym wzgórzem zobaczyliśmy jakiegoś latającego demona atakującego człowieka. Jace już wyjął miecz i biegł w tamtą stronę, ja, Isabelle i Elena pobiegliśmy za nim.

Demon był ohydny. Miał dziób jak u ptaka, tyko że ostro zakończony. Szpony były zakrzywione, wydawało się jakby zaraz miały mu przebić skórę. Zamiast oczu miał dwie, ziejące czernią, dziury. Jego tułów wyglądałby był zbudowany z samych kości i naciągniętej na nie skóry.

Demon zaskrzeczał i jeszcze raz rzucił się na ofiarę. Tym razem udało mu się opleść ja skrzydłami i zapewne wbić w nią szpony.
Gdy tylko tam dobiegliśmy do stwora, ja i Jace zgodnie wbiliśmy w niego miecze. Po chwili demon odrzucił nas ale nie puścił ofiary. Isabelle krzyknęła gdy El rzuciła się na demona. Jace poszedł w jej ślady i po chwili demon leżał drżąc w konwulsjach. Niestety dalej jego skrzydła oplatały dziewczynę.

Po chwili przez dość cienką powłokę skrzydeł dostrzegłem niebieskie światło. Skrzydła zaczęły się zamieniać w czarną, lepką maź a po chwili cały stwór spłonął.

Patrzyłem oszołomiony na dziewczynę z niebieskimi włosami unoszącymi się dookoła głowy. Była drobna ale dzielnie trzymała serafickie ostrze. Jej bluzka byłą rozdarta a na plecach widniały rany od pazurów demona.
Dziewczyna odwróciła się jakby zdała sobie sprawę z tego że się w nią wpatrujemy.

Zdrętwiałem.
Jej twarz była blada, usta nienaturalnie czerwone a oczy wręcz świeciły błękitem. Kilka piegów które zazwyczaj miała na nosie i policzkach, teraz zniknęły.

Jace

Mierzyłem się z dziewczyną spojrzeniami.

Clary.
Moja Clary.
Moja Gwiazdeczka.

Jej rude włosy opadły na ramiona. A oczy przybrały barwę szmaragdu.
Już miałem podejść ale przez jej twarz przebiegł grymas bólu.
W ostatniej chwili ją złapałem. Miała zamknięte oczy a usta zaciśnięte w wąską kreskę.

- Clary? - zacząłem potrząsać delikatnie jej ramionami - Clary?!

Clary

Obudziłam się na czymś w miarę miękkim, pod głową miałam poduszkę a obok mnie leżało ciepłe ciało. Odwróciłam się w tamtą stronę i otworzyłam oczy. Popatrzyłam w złote tęczówki ukochanego.

- Jesteś tu... Jesteś. - wyszeptał Jace jakby nie dowierzał.
- Tak, jestem. Kocham cię. - złączyłam nasze usta w pocałunku przekazując mu całą tęsknotę i ból jaki czułam.
- Ja ciebie też. - szepnął i przytulił mnie.

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę aż nie zobaczyłam ponad jego ramieniem przyjaciół.

- Widzę że się obudziłaś. - prychnęła Kat - Czekaliśmy na ciebie. - dodała ironicznie i usiadła po drugiej stronie jaskini.
- Dziękuje, siostro. - specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo na co znów prychnęła.
- Clary! - krzyknęły uradowane, Elena i Isabelle które nie wiadomo skont się wzięły. Rzuciły mi się na szyję odtrącając Jace'a.
- Nic ci nie jest? Jak plecy? Wszystko w porządku? - zasypały mnie gradem pytań.
- Już dobrze. Co z moimi plecami? - zapytałam zdezorientowana. Popatrzyły na siebie zdziwione o czym kazały podciągnąć mi koszulkę, zresztą chyba mnie przebrali bo ta koszulka nie należała do mnie. Dziewczyny z sykiem wciągnęły powietrze, poczułam ich ręce na plecach więc opuściłam koszulkę.
- Nie ma... - szepnęła El.
- Ale czego? O co chodzi?! - zirytowałam się.
- Powinnaś mieć rany... chociaż blizny po pazurach. - powiedziała cicho Iz.
- No ale nie mam i jest dobrze. - wstałam i popatrzyłam na siebie.

Zmarszczyłam nos na poplamione spodnie, nie swoją bluzkę, włosy skołtunione i brudne. Pewnie z twarzą nie było lepiej.

- Czy macie... - Elena mi przerwała.
- Jest jeziorko w tamtej grocie. - wskazała na jeden z korytarzy - Możesz się wykąpać, zabierz kogoś ze sobą.
- Dobra, gdzie mój plecak? - rozglądnęłam się.
- Yyyy... Miałaś plecak? - zapytała, pokiwałam głową - No to przykro mi ale musisz poradzić sobie bez niego. - uśmiechnęła się - Dam ci jakieś ciuchy.

Podała mi coś do ubrania i jeszcze raz pokazała gdzie mam iść. Jace z wielkim uśmiechem poszedł za mną.

- Tylko grzecznie! - usłyszała jeszcze krzyk Izzy.
- To zależy od ciebie. - szepnęłam do blondyna, nagrodził mnie pięknym uśmiechem.

Isabelle

- Będziemy musieli wyjść stąd jak najszybciej. - westchnęłam.
- Nie wiem czy Clary będzie na siłach. - powiedział Alec. Prychnęłam.
- Myślę że właśnie robią małych Herondalów a ty mówisz że ona nie będzie mogła iść zabić demona? - zapytałam z powątpiewaniem.
- Może zobaczymy co... - walnęłam Tima w głowę zanim skończył zdanie, wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Nie. To nie jest dobry pomysł. - warknął Alec.

Dopiero teraz zobaczyłam że Katarina i Magnus już śpią.
Chwile później wrócił Jace z Clary i wszyscy, oprócz Aleca który wziął pierwszą wartę, poszliśmy spać.

Clary

Zaraz po tym jak wyszliśmy z jaskini zaczęłam się kłócić z Jace'em o jakiś bzdet, chcieliśmy trochę zapomnieć o otaczającym nas świecie więc zaczęliśmy mówić o naszym domu.
Tak, Jace dzień wcześniej zaproponował mi żebym z nim zamieszkała, oczywiście zgodziłam się.

Naszą sielankę przerwał krzyk Eleny, przerażona wskazywała na niebo. Widziałam na nim różne, czarne zbliżające się kształty.

- Uciekajcie! Do jaskini!! - wrzasnęłam pokazując otwór w skale przez który niedawno wyszliśmy.
- To nie jest dobry... - zaczął Magnus ale mu przerwałam.
- Nie mamy innego wyboru. - zerwałam się do biegu razem z innymi - Szybciej!! - ponagliłam.

Jako ostatnia zostałam na zewnątrz i wysłałam kilka kul niebiańskiego ognia w stronę demonów.
Już słyszałam ich skrzeczenie i widziałam podekscytowanie polowaniem.
Gdy już miałam wejść do ciemnej jaskini coś złapało za moją bluzkę. Szarpnęło mną do tyłu ale błyskawicznie się odwróciłam. Posłałam stworowi dwie kule ognia i jeszcze dwie w sufit.
Kilka większych kamieni spadło na ziemię i zatarasowało wejście, przy okazji przygniatając jednego z demonów.

++++++++++++++++++++++++++++

Jestem zwariowana? Tak, zdecydowanie tak! Potwierdza to dzisiejszy rozdział.
Nigdy nie pomyślałabym że można wpleść pegazy do opowiadanie o Nefilim ale chyb wyszło fajnie.
Mogę wam powiedzieć że te urocze "koniki" pojawią się jeszcze w opowiadaniu!
Do końca opowiadania zostało jeszcze 1-2 rozdziały i epilog ale jeszcze nie wiem do końca jak to będzie.
Szczerze to pytań nie chce mi się pisać ale możecie je zadać sami w komentarzach.☺
Jak zauważyliście opowiadanie jest też na Wattpadzie. Po prawej stronie jest okładka, jeśli na nią klikniesz powinno cię przekierować do odpowiedniej strony. Tam rozdziały są udostępniane jako drugie (pierwsze są tu). A jak wam się podoba okładka? Zawsze mogę zmienić ale i tak nie jestem najlepsza w robieniu takich rzeczy.
Chyba już wszystko napisałam...
Następny rozdział powinien być za tydzień ale głowy nie dam!
Wika
Ps. Dziękuje wszystkim którzy podali łapki na zgodę!    ☺♥☺

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wiadomość!!


Wiem że dzisiaj miał być kolejny rozdział ale... tak wyszło. :"-(
Naprawdę jest mi przykro ale nie miałam w tamtym tygodniu czasu a teraz jeszcze jestem chora i skupiam się na innym blogu...
Strasznie fajnie jest siedzieć w domu z gorączką kiedy na dworze jest taka świetna pogoda! (wyczujcie ten sarkazm).
Ogólnie postanowiłam że rozdział będzie dopiero za tydzień lub dwa bo nie wiem kiedy zakończę tamtego bloga a chciałabym już zmniejszyć ilość moich otwartych opowiadań do max dwóch.
Więc dajcie łapkę na zgodę.

Wika
Ps. Tutaj też powoli zbliżamy się do końca opowiadania!

Zawsze zbliżamy się do końca ale to nie znaczy że jest blisko.