wtorek, 30 czerwca 2015

15. Co zrobić z tą dziwną Nefilim?


Clary

Ten skok miał być tylko zabawą, namówiła mnie Izzy która chciała zobaczyć jeszcze więcej moich "sztuczek". No i tak wyszło że Jace tam przyszedł i wszystko się wydało.
Cholernie bałam się tego że Jace mnie nie zaakceptuje, że mnie zostawi.

Później Isabelle była taka podekscytowana że pokaże im prawie pełną moc, myślę że inni nie za bardzo wiedzieli co się dzieje...
Chciałam pokazać im to co umiem ale nie zdawałam sobie sprawy że oni są w pobliżu. Gdyby nie to, wszystko byłoby dobrze, no może nie do końca...

Najpierw próbowałam z wisiorem ale któryś z nich zablokował moje moce a gdy już zerwałam metalowe serce...
Zabawili się moim kosztem żeby później ściągnąć mnie do siebie...

+++

- Więc, czego ode mnie oczekujecie?!! - wrzasnęłam do zamkniętych, metalowych drzwi.

Zaraz po tym jak "zniknęłam" z Instytutu, trafiłam do jakiegoś zaułku w którym był mój (jak teraz się dowiedziałam) zwierzchnik, Kamael. Anioł był w ludzkiej postaci i patrzył na mnie krzywo.
Mimo moich protestów zaciągnął mnie do tego "pokoju" przez teleportacje i zostawił samą.
Nic mi nie wyjaśnił pomimo moich wielokrotnych pytań.

Dobrze że w ostatniej chwili Iz dała mi serce ze zdjęciem, mogłam teraz przynajmniej panować w pełni nad swoją mocą.

- Pewnie teraz obradują na temat "Co zrobić z tą dziwną Nefilim?". - mruknęłam siadając pod ścianą.

Przyciągnęłam kolana do piersi i położyłam na nich głowę.
Pomyślałam o najważniejszej osobie w moim życiu, Jace.

Przypomniałam sobie jego szok i strach kiedy patrzył jak spadam z dachu...
Jego dotyk...
Usta na moich...
Zmierzwione włosy...
Zadziorny uśmieszek...
Nasze po całunki...
Najpierw ten w salonie, ten przypadkowy...
Później ten po walce...
I wszystkie inne...

"Kocham cię, gwiazdeczko." - te słowa odbijały się od mojej czaszki gdy zapadałam w sen...

+++

Ze snu w którym byłam z moi ukochanym wyrwało mnie szarpanie za ramię.

- Wstawaj! - krzyknął, prawdopodobnie po raz któryś, chłopak w moim wieku.

Miał brązowe włosy, jak na mój gust to trochę za długie, i błękitne oczy, w tej chwili niepewne, oczy.

- Musisz wstać. - syknął.
- Po co? - zapytałam zrezygnowanym tonem.
- Rada chce cię zobaczyć i wydadzą wyrok. - wytłumaczył łapiąc mnie pod pachy i stawiając prosto.
- Debatują jak mnie zabić? - zapytałam z przekąsem.
- Zastanawiają się czy dać ci skrzydła. - mruknął zawiedziony.
- C...co? - zapytałam zszokowana - Ale to oznacza że już na zawsze będę musiała zostać z Aniołami! - krzyknęłam gdy wyciągnął mnie z pokoju.
- To najlepsze co może cię w tej sytuacji spotkać, jesteś wybrykiem, jakimś chorym eksperymentem. - mruknął.
- Wole już umrzeć! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać.

Natychmiast podbiegło do nas trzech innych chłopaków i pomogli brązowowłosemu. Uwolniłam swoją moc mając nadzieje że to pomoże...
Nawet nie zwrócili uwagi na niebiański ogień! Byli tak jakby uodpornieni!
Poczułam jak ktoś ogranicza moją moc i opadam z sił.
Przed tym jak pochłonęła mnie ciemność usłyszałam jeszcze:

- Jesteś jedną z najlepszych moich dzieci. - to był głos Razjela.

+++

Obudził mnie potworny ból w plecach, czułam między łopatkami dwie palące rany.

- Co mi zrobiliście? - zapytałam nie otwierając oczu, wiedziałam że któryś z powyższych Aniołów jest tu bo czułam jego moc.
- Daliśmy ci ogromny prezent. - powiedział wyniośle ten sam głos który słyszałam przed ciemnością, Razjel - Powinnaś nam dziękować.
- Za co? Za ból pleców? - zakpiłam.
- Pomyśl... Masz dwie podłużne rany między łopatkami, układają się w literę "V"... - momentalnie otworzyłam oczy.
- Skrzydła! - krzyknęłam przerażona.

Próbowałam wstać ale ból był tak ogromny że znów opadłam na brzuch...

+++

- Jeden ucieka! - usłyszałam krzyk mojego partnera.

Właśnie paliłam Niebiańskim Ogniem jednego z potężniejszych demonów.

Aniołowie przydzielili mi Timona (możecie zobaczyć go w zakładce z bohaterami - od Autorki), chłopaka którego zaatakowałam po tym jak wyciągnął mnie z mojego dawnego pokoju, celi.
Działamy podobnie jak Nefilim tylko zabijamy te groźniejsze demony, jesteśmy dzieleni na tylko cztery grupy. Każda składa się z Przyziemnego i przedstawiciela innej rasy... No, oprócz Ferie. Grupy mają też swoją hierarchie:

1. Ja (jako przedstawiciel Aniołów) i Timon (przedstawiciel Przyziemnych ze wzrokiem).

2. Przedstawiciel Czarowników (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

3. Przedstawiciel Likantropów (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

4. Przedstawiciel Wampirów (jeden z ułaskawionych przez Anioły) i przedstawiciel Przyziemnych (ze wzrokiem).

Wszyscy przedstawiciele Przyziemnych są doskonale wyszkoleni i przystosowani do walki z Demonami. Tim jest najlepszy.
Nikt oprócz bezpośrednio zaangażowanych nie wie o nas, jesteśmy tak jakby cichymi pomagierami.
Jako że nasza grupa jest pierwsza w hierarchii to zabijamy te najgroźniejsze demony, nawet te wielkie (mamy na koncie jednego).

- Łap go! - z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Tima.
- Już! - wystarczyło jedno moje spojrzenie na demona a już zaczynał palić się w Niebiańskim Ogniu.

Uwielbiałam tą robotę za jeden szczegół, nigdy nie trzeba sprzątać, po naszych ofiarach zostaje sam popiół dzięki mojemu darowi.
Jestem jedyna na świecie z cząstką mocy Anioła i jeszcze do tego skrzydłami, jestem prawie jedną z nich ale...
No właśnie, zawsze jest "ale". Nie mam prawa wchodzenia do królestwa niebiańskiego i jestem śmiertelna, starzeje się.
Wprawdzie minęły dopiero dwa tygodnie od porwania mnie przez Anioły ale już brakuje mi domu...

+++

Po skończonej walce jak zwykle zdaliśmy raport i odprowadziłam Tima pod jego dom, byłam niewidzialna dla ludzkiego oka.
Timon mieszka dalej z matką i udaje że codziennie chodzi do szkoły się uczyć a tak naprawdę w tym czasie zabijamy demony.

- To do jutra. - szepnął żeby nikt go nie usłyszał, mogliby pomyśleć że zwariował. Kiwnęłam głową na tak i odbiegłam.

Pobiegłam na tą samą polanę co zwykle i rozwinęłam skrzydła...


Każdy Anioł ma inne, moje są chyba najpiękniejsze... białe z niebieskim poblaskiem, ostro zakończone pióra już nie raz były splamione krwią.
Moje włosy jak zwykle zaczęły się unosić i przybierać barwę błękitu, tak samo jak oczy.
Unosząc się w powietrze wiedziałam gdzie polecieć... Instytut.

Codziennie o tej samej porze lądowałam na dachu, miałam specjalny czar żeby nawet Nefilim mnie nie zobaczyli więc nie musiałam się martwić kiedy obserwowałam Jace'a który, jakby wyczuwając że ja tam jestem, codziennie siadał na skraju dach trzymając w rękach moją Stelle.

+++

Dziś zrobiłam tak samo, poleciałam prosto do Instytutu. Chciałam polecieć na dach ale coś przed drzwiami mnie zaciekawiło.
Z budynku właśnie wychodzili: Elena, Jace, Katarina, Isabelle, Alec, Maryse, Robert, państwo Herondale i... MÓJ OJCIEC !!!

Co on tutaj robi?!
Przecież był zamknięty!
Jak mogli go wypuścić?!
On teraz będzie mnie szukał!

Zaczęłam panikować...
"Zawisłam" w powietrzu tuż nad nimi i przyjrzałam im się...
Jace wyraźnie zmizerniał, gdy go widziałam moje serce krwawiło...
El też była jakby nieco przygaszona...
Za to Kat była w swoim żywiole! Przymilała się do Jace'a ale on, na szczęście, nie zwracał na nią uwagi.
Zagotowało się we mnie gdy zobaczyłam jak próbuje go pocałować...

Chciałam ją  złapać tylko za ramie i przewrócić...
Gdy ją tylko dotknęłam zostałam jakby kopnięta prądem!
Odskoczyłam przerażona gdy Kat zaczęła krzyczeć... z bólu.

Przecież nie chciałam zrobić jej krzywdy!

Katarina upadła zwijając się i szarpiąc bluzkę z boku...

Raz kozie śmierć! - pomyślałam i zdjęłam czar ochronny.
Usłyszałam jak większość zebranych wciąga z sykiem powietrze.
Ale oni teraz nie byli ważni, teraz pierwszeństwo miała Kami.

Nie wiedziałam dlaczego ale poczułam że muszę, po prostu muszę pomóc blondynce.
Uklękłam nad nią i cicho zapytałam:

- Co cię boli?
- Plecy. - wyjąkała - Potwornie. - dodała.

Rozerwałam jej bluzkę na plecach i zmroziło mnie...

++++++++++++++++++++

No i jak? Wiem że znów w takim momencie ale tym razem chce was trochę pomęczyć - uśmiechem się jak diabełek.☻
Jest tylko perspektywa Clary i trochę niezrozumiałe (chociaż mam nadzieje że chociaż trochę zrozumiecie) ale musiałam trochę wytłumaczyć.☺
Najpierw sprawy organizacyjne...
Następny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie ponieważ w następny wtorek (07.07.2015r.) mam rocznicę śmierci bardzo ważniej osoby i nie dodam rozdziału.
Co jeszcze?
Pytania!
Co się stało Kat? I dlaczego akurat kiedy Clary jej dotknęła? Gdzie jest siostra Clary? Czy Clary wróci do Aniołów? Czy straci skrzydła? Dlaczego Clary zgodziła się współpracować z Aniołami? Dlaczego Valentine pojawił się nagle na wolności? Czy Clary zostanie w Instytucie? A co jeśli nie?

Anioł nie zawsze jest taki dobry!

Wika

4 komentarze:

  1. Gubię się! Tyle się dzieje. Mam tylko nadzieję, że Clary zostanie w instytucie. Tak wiele pytań, brak jakich kolwiek odpowiedzi. Nie wiem jak tyle wytrzymam bez rozdziału, ale rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. DWA TYGODNIE?! OSZALAŁAŚ?! TY CHCESZ NAS WSZYSTKICH POZABIJAĆ?! Ale oczywiście rozumiem jeśli chodzi o rocznicę :( Rozdział naprawdę... WOW! BRAK SŁÓW! Strasznie jestem ciekawa, co się będzie działo w następnym :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Twoje opowiadanie jest naprawdę CUDNE, a teraz cała ta sytuacja ze skrzydłami Clary... po prostu CUDO, CUDO I JESZCZE RAZ CUDO!!! Dlatego mam ogromny zaszczyt cię nominować do LBA! MORE: http://diabelskie-maszyny-inna-historia.blogspot.fi/2015/07/liebster-blog-award.html

      Usuń
  3. Super rozdział. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń