wtorek, 28 lipca 2015

18. Magia.


Jace

Minęły już dwa tygodnie... dwa tygodnie bez niej.
Tęskniłem...

Przez prawie cały czas szukałem w księgach jakieś wskazówki. Nawet gdyby miał osobiście iść do Edomy to poszedłbym bez zastanowienia, tylko po to żeby mieć ją z powrotem przy sobie...
Przerwało mi trzaśnięcie drzwiami, moja matka weszła dość szybkim krokiem do biblioteki i skierowała się w moją stronę.

- Jest obiad. - powiedziała na co wzruszyłem ramionami - Masz iść i zjeść jak człowiek! - krzyknęła zirytowana.
- Po co? - zapytałem wypranym z uczuć głosem.
- Po co?! - prychnęła - Żeby żyć! Żebym nie musiała dalej patrzeć jak mój syn cierpi!
- Bez niej i tak będę cierpiał! - krzyknąłem zrywając się na równe nogi - A teraz stąd wyjdź! Nie mam ochoty na twoje towarzystwo ani jakiś głupi obiad!

Uniosła dumnie głowę ale widziałem w jej oczach smutek. Popatrzyłem na nią hardo kiedy obejrzała się przy drzwiach.

- Nie chcę stracić kolejnego dziecka. - wyszeptała ale i tak ją usłyszałem.

Zakuło mnie coś w środku ale zignorowałem to uczucie, przez cały czas ignorowałem jeszcze większy ból, ból po stracie Clary, więc z tym sobie poradzę.

Prawie nie wychodziłem z biblioteki, posiłki przynosiła mi zatroskana Maryse albo moja matka (ojciec wrócił do Idrisu ale ona została). Każdego dnia czytam coraz więcej ksiąg ale w żadnej nie znalazłem odpowiedzi na moje pytania.

Czy ona jeszcze wróci?
Czy będzie taka jak dawniej? A może zmieni się?
Czy jeszcze żyje?

Nie Jace! Nie wolno ci tak myśleć! - skarciłem się w myślach.
Żyje na pewno! Przecież jest silna i... po prostu jest moją Clary.

Zamknąłem kolejną księgę w której nic nie znalazłem i otworzyłem kolejną. Sprawdziłem spis treści, nic.
Ze złością rzuciłem książką w regał i wstałem z fotela. Przekląłem głośno gdy regał przewrócił się z łoskotem.

Nie wiedziałem że mam taką siłę. - zdziwiłem się.
Ten regał był zdecydowanie za ciężki żeby przewrócić go jedną książką! - dodałem chwilę później.

Podszedłem bliżej. Nagle stało się coś nienormalnego, nawet w oczach Nefilim. Jedna z książek które spadły z regału przesunęła się w moją stronę!
Delikatnie ją podniosłem i otworzyłem na pierwszej stronie...

Narracja trzecioosobowa

Przystojny, złotowłosy mężczyzna stanął za bramą do, jakby powiedział przyziemny, śmietnika. Jednak dla niego było to coś zupełnie innego... tu mieszkałby jego dzieci.
Jego dziećmi byli wszyscy Nefilim...

Ale tych którzy mieszkają w tym Instytucie odznaczali się najbardziej.
Odznaczała ich prawdziwa miłość...
Nie tylko miłość kochanków, ale i braterska, i matczyna... I każdy inny rodzaj miłości.
Wszyscy się kochali, pomimo że niektórzy tego nie okazywali.

Teraz gdy jedno z jego dzieci zaginęło chciał im pomóc.
Przez ostatni czas patrzył jak się męczą...

Nagle koszula mężczyzny została rozdarta przez parę potężnych złoto-białych skrzydeł.
Powoli podfrunął do wielkiego okna przez które było widać główną bibliotekę.

Młody Nocny Łowca siedział na fotelu czytając, już kolejną, książkę. Po chwili zatrzasnął ją i otworzył kolejną.
Nagle rzucił książką o regał...
Wszystko zwolniło...
Anioł dostrzegł to czego szukał...

Najszybciej jak umiał podfrunął i przewrócił regał tak żeby księga która go najbardziej interesowała spadła jak najbliżej chłopca.
Wiedział że ta księga jest zakazana dla zwykłych Nefilim ale wiedział również że ten chłopak zrobi wszystko dla ukochanej.

W błyskawicznym tempie wyfrunął z Instytutu i oddalił się pośpiesznie.
Zawisł wysoko nad miastem i patrzył prosto na stare mury Instytutu.


Nagle rozpętała się gwałtowna burza... Po chwili wszystko ucichło.

Na ulicach i chodnikach nie było ani jednej kropli deszczu. Ludzie dziwili się ale każdy sobie to jakoś tłumaczył. Nikt nie pomyślał o tym co się stało na prawdę...

Odpowiedź brzmi:

Magia.


Jace

Księga nie zawierała nic oprócz jednej runy, była na każdej stronie.
To było takie dziwne...
Czułem że może nam pomóc.

Zabrałem księgę i poszedłem prosto do siostry. Zapukałem a w odpowiedzi usłyszałem "Proszę." wymieszane ze śmiechem El i Iz.
Otworzyłem drzwi i wszedłem pewnym krokiem do pokoju.

- Co cię sprowadza, braciszku? - zapytała.
- Znalazłem. - położyłem księgę na łóżku i otworzyłem na którejkolwiek stronie.
- Co to jest? - zapytała zdezorientowana Izzy.
- Runa która zaprowadzi nas do Clary. - powiedziała Elena patrząc na mnie - Jesteś pewien że chcesz tam iść? Wiesz jak tam niebezpiecznie? Zdajesz sobie...
- Oddam za nią życie. - przerwałem jej smętnie - Ona musi wrócić.
- Jestem z ciebie dumna. - poklepała mnie po ramieniu.
- Zawiadomię Aleca i Kat. - powiedziała czarnowłosa i wymknęła się z pokoju.

+++

Po kilku minutach byliśmy już przebrani w stroje bojowe i spakowani.

- Pierwsze idziemy do Magnusa? - zapytał dla upewnienia Alec.
- Tak, musi potwierdzić co to za runa. - powiedziała Kat.
- No to chodźmy. - powiedział rozentuzjazmowany Tim.

Dlaczego zabieramy go ze sobą? - zapytałem się w myślach.
Bo on zna najlepiej nową naturę Clary, naturę Anioła.

- Gdzie idziecie?! - usłyszeliśmy krzyk z głębi Instytutu. Po chwili przyszły Maryse i moja mama.
- Na polowanie. - powiedziałem spokojnie. Nie do końca skłamałem.

Przecież będziemy tam zabijać demony!

- Ty też? - zdziwiła się mama.
- Tak, ja też. - potwierdziłem. Kobiety wyściskały nas wszystkich i życzyły dobrej zabawy.

Co za ironia!
Zabawa będzie jak wszystko pójdzie dobrze. - westchnąłem w myślach i poszedłem za innymi.

+++

- Witam moje biszkopciki! - wykrzyknął czarownik gdy tylko nas zobaczył - Co was do mnie sprowadza?

Zaprowadził nas do salonu gdzie rozsiedliśmy się na kanapach i fotelach. Magnus usiadł koło Aleca obejmując go ramieniem, oczywiście mój parabatai zaczerwienił się.

Jak mogłem nie poznać że coś między nimi jest? - zapytałem się w myślach.

- No więc? Po co do mnie przyszliście? - ponowił pytanie czarownik.
- Potrzebujemy żebyś zidentyfikował jedną runę. - powiedziała moja siostra, podała księgę Magnusowi.

Czarownik zmarszczył brwi i otworzył księgę na pierwszej stronie. Wyraz jego twarzy zmienił się z zaciekawienia na zdezorientowanie, a na końcu na przerażenie.

- Skąd to macie?! - krzyknął zatrzaskując księgę. Już chciałem odpowiedzieć gdy pochłonęło nas błękitne światło...

Narracja trzecioosobowa

Mężczyzna siedział na ogromnym tronie zbudowanym z kości, złota i najlepszego, czerwonego aksamitu. Tron stał koło drugiego, podobnego lecz mniejszego, na podwyższeniu.
Za każdym tronem było lustro... Nie zwyczajne, dzięki jednemu z nich można było się przenieść do rodowego kraju Nocnych Łowców, a drugie lustro prowadziło w każde miejsce na ziemi o której tylko człowiek (i nie tylko) pomyśli.
Mężczyzna trzymał w jednej ręce berło którym się bawił. Głowa berła była z ludzkiej czaszki, żeby odstraszyć niechcianych gości, trzon był ze złota, na znak bogactwa. Było też kilka błękitnych sznureczków przyczepionych do podstawy berła.
Mężczyzna zaś sam był ubrany w szary garnitur, spinki do mankietów miał w kształcie much a krawat był tak czarny jak smoła. Koszulę miał bordową, bez jednego zagniecenia.

Mężczyzna ten zwał się Asmodeusz, ojciec jednego ze szczególnie uzdolnionych czarowników.
Wielki demon nagle szarpnął za jeden ze sznureczków od berła który spadł na ziemie nie wydając żadnego dźwięku.

- Czekam na ciebie... - przerwało mu trzaśnięcie drzwiami, zirytowany popatrzył w tamtą stronę i zobaczył swojego najwierniejszego sługę.
- Wybacz mi panie... - skłonił się w pas, pewnie bojąc się kary - Mam bardzo ważną wiadomość. - dodał zerkając na niego.
- Co jest takie ważne że przerwałeś mi rozmowę z ukochaną?! - warknął ostro.
- Twój syn... Jest tutaj. - powiedział przerażony karą którą teraz będzie musiał odbyć. A może jednak Asmodeusz mu przebaczy?

+++++++++++++++++++++++++++

Jak wam się podoba trzecioosobowa narracja? Jeszcze nigdy tak nie pisałam... Zawsze musi być ten pierwszy raz!☺
Jest trochę krótszy niż zazwyczaj i nie ma ani kawałka z perspektywy Clary. W ogóle jest nudny...
Następny rozdział powinien być we wtorek (04.08.2015r.).
Może powinnam napisać to na początku ale... Nie za bardzo miałam czas i rozdział jest sprawdzony tylko w części!!
Szczerze to nie chce mi się pisać pytań bo już (jest 19:30) jestem wykończona! (to są skutki nie spania po nocach☺).
Do napisania!
Wika


Wielkiego Demona nie można zabić, ale możne uwięzić...


środa, 22 lipca 2015

LBA !


Dziękuje serdecznie Elenie Herondale (jej blog) za nominacje! I przepraszam że dopiero teraz odpowiadam.
++++++++++++++++++++++

Pytania:

1. Twój ulubiony kolor.
- Czarny, granatowy.

2. Dlaczego taka tematyka?
- Bo kocham DA i wpadła na pomysł innej historii.

3. Ulubiona książka.
- Cała seria DA.

4. Gdzie pojedziesz na wakacje?
- Jeszcze nie wiem (zgadzam się, to dziwne☺).

5. Twoja ulubiona bajka.
- Kubuś Puchatek, ale to było... baaaaardzo dawno.

6. Ulubiona piosenka.
- Aktualnie "Give Me Love" Ed Sheeran.

7. Gdzie chciałabyś pojechać?
- Do Anglii.

8. Ulubiony przedmiot w szkole.
- Biologia.

9.  Jakie jest twoje marzenie?
- Od jakiegoś czasu chcę mieć w przyszłości stadninę koni.☺

10. Czy tęsknisz za szkołą?
- Na razie nie.

11. Twoje ulubione słodycze.
- Lody się zaliczają do słodyczy?

+++++++++++++++++++++++
Nominuje:


+++++++++++++++++++++
Moje pytania:

1. Kiedy masz urodziny?
2. Chciałbyś/abyś mieć rodzeństwo? Dlaczego?
3. Ile masz bogów?
4. Czy planujesz jeszcze zakładanie innych blogów?
5. Jaką istotą fikcyjną (wampir, wilkołak, Nocny Łowca, podróżnik w czasie, itp.) chciałbyś/abyś być?
6. Jaki rodzaj książek najbardziej lubisz?
7. Jeśli mogłabyś dać trzem autorom różnych książek nagrodę za ich napisanie, komu byś ją przyznał/a i za jaką książkę?
8. Dlaczego zacząłeś/zaczęłaś pisać?
9. Jak nazywało się twoje pierwsze opowiadanie (nawet takie gdy byłeś/łaś bardzo mała)?
10. Co robisz w wolne dni?
11. Kiedy najlepiej ci się skupić?

Wika

wtorek, 21 lipca 2015

17. Och, żebym tylko to wiedział.


Clary

Obudziła mnie za duża ilość światła padającego na moją twarz. Powoli otworzyłam oczy czując pod głową coś miękkiego i unoszącego się rytmicznie.
Jace?
Zobaczyłam blond włosy przysłaniające jego przystojną twarz, odruchowo je odgarnęłam.
Spał tak słodko...

Wyplątałam się z jego objęć i wstałam z ociąganiem. Ubrałam się i pocałowałam go ostatni raz, w zasadzie to nie był pocałunek tylko muśnięcie warg ale musiałam to zrobić, po raz ostatni.
Wyszłam z pokoju z butami w ręce. Cichutko przebiegłam odcinek łączący mój pokój z pokojem ukochanego i zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przypomniałam sobie ostatnią noc.

Na wspomnienie delikatności a zarazem drapieżności Jace'a westchnęłam a po moim policzku popłynęła samotna łza, nie otarłam jej.

To już nigdy się nie powtórzy...
Już nigdy nie będę leżała w jego ramionach...
Już nigdy nie skosztuje jego ust...
Już nigdy go nie zobaczę...

Moje serce pękło na dwa kawałki, jeden kawałek został w ramionach ukochanego a drugi... idzie w kierunku całkowitego zniszczenia.
Zdusiłam szloch w poduszce.

Dlaczego ja?
Dlaczego Anioły mnie znalazły?
Dlaczego to ja muszę ratować świat?

Anioły dokładnie opowiedziały mi  sytuacje między nimi a wielkimi demonami. Jest źle - to mało powiedziane. Jest strasznie. Asmodeusz zagroził że jeśli mnie nie dostanie to wybuchnie wojna między Aniołami a Demonami.
Jeśli wybuchnie taka wojna to jest bardzo duża szansa że zginie ponad 90% ludzi, a już na pewno wszyscy Nefilim.
Nie chciałam narażać moich bliskich...
Jace'a...

Zerwałam się z łóżka, sięgnęłam po torbę i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania, broń, kilak lekarstw z szafki w łazience, bandaże i, na koniec, Stelle.
na polowaniePołożyłam torbę koło łóżka i wzięłam ubrania do przebrania. Wzięłam szybki, zimny, orzeźwiający prysznic i wytarłam się dokładnie. Włosy wysuszyłam i związałam w kitkę.
Ubrałam czarne, wytrzymałe rurki, skórzaną bluzkę i idealnie dopasowujące się do nogi buty na koturnach (nie przeszkadzało mi to) a na wszelki wypadek do torby wrzuciłam lekką kurtkę. Założyłam kolczyki które "narysowałam" jeszcze w domu, żeby mieć jego cząstkę przy sobie, i różę na rzemyku w której jest ukryty pojemnik z trucizną.

Wzięłam torbę i zeszłam do kuchni. Wrzuciłam do bocznej kieszonki kilka jabłek i inne jedzenie. Schowałam torbę pod blat stolika i szybko usmażyłam sobie jajecznice. Zjadłam i wyszłam przed Instytut.

Po raz ostatni popatrzyłam na te ściany i okna, po raz ostatni przeszłam przez te wielkie drzwi. Odeszłam za bramę i patrzyłam jak budynek znika mi z oczu. Uroniłam kolejną, tego dnia, łzę, szybko ją otarłam i ruszyłam dalej.
Doszłam do jakiejś małej kawiarni, przeszłam na tyły i wyjęłam Stelle. Narysowałam runę którą dopiero niedawno opanowałam i ukazało mi się niebieskie "światło". Weszłam w nie bez chwili wahania.

Jace

Obudziłem się sam w pokoju, druga połowa łóżka była już zimna. Miałem nadzieje że znajdę Clary w łazience ale nie dochodziły z niej żądne odgłosy.
Szybko ubrałem na siebie czyste ubrania, przeczesałem włosy i zapukałem do pokoju rudowłosej, nic. Spróbowałem jeszcze raz, głośniej. Nie otworzyła i nie usłyszałem żadnych głosów dochodzących zza drzwi.

Pełny obaw nacisnąłem klamkę, ustąpiła bez żadnego problemu. Z mocno bijącym sercem wszedłem do środka i doznałem szoku.
Kilka bluzek i spodni było porozrzucanych po ziemi, tylko sukienki równiutko powieszone w szafie, jakby ktoś ich od dawna nie używał. Broń walająca się na łóżku i przemoczona poduszka, która zmieniła kolor z błękitnego na ciemniejszy.

Czy ona płakała?
Czy to przeze mnie?
Coś jej zrobiłem?

Wyszedłem z pokoju, miałem poczucie że stało się coś złego. Skierowałem się do kuchni gdzie spotkałem siostrę.

- Dlaczego Clary nie wróciła na noc do swojego pokoju? - zapytała sugestywnie ruszając brwiami.
- Widziałaś ją? - zapytałem pełny nadziei.
- Ostatni raz widziałam ją wczoraj, jak Robert i Alec odrywali cię od niej a ty się na nią darłeś. - powiedziała lekko zmartwiona.
- Gdzie ona jest? - zapytałem samego siebie.
- Szukałeś w oranżerii? Albo na dachu? - zasugerowała.
- Nie, dzięki. - powiedziałem wybiegając z kuchni.

+++

Nigdzie nie znalazłem ukochanej, pytałem już prawie wszystkich ale nikt jej nie widział. Zacząłem się martwić.

Gdzie jest?
Dlaczego zniknęła?
Przecież ona nie jest taka jak inne!

Moją ostatnią deską ratunku był Valentin, poszedłem do biblioteki gdzie, według Maryse, przesiadywał.
Otworzyłem wielkie drzwi i cicho wszedłem do środka. Zastałem go siedzącego w fotelu z książką na kolanach.

- Widział pan Clary? - zapytałem.
- Od wczoraj nie. Coś się stało? - zaniepokoił się.
- Nie... A właściwie, tak. Nigdzie nie mogę jej znaleźć. - wytłumaczyłem.
- Jak to? Szukałeś wszędzie? - wstał odkładając książkę na stolik.
- Przetrząsnąłem cały Instytut ale jej nigdzie nie ma.
- Muszę porozmawiać z Maryse, wiesz gdzie jest?
- Jest w kuchni.

Prawie wybiegł z biblioteki a ja podążyłem za nim.

+++

Tak ja podejrzewałem znaleźliśmy Maryse w kuchni.

- Co wczoraj mówiła ci Clary? - zapytał mężczyzna.
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi matka Aleca.
- Wczoraj jak prosiła cię o nocleg...
- Ach, mówiła że potrzebuje pokoju na jedną noc.
- Zaakcentowała że tylko na jedną noc? - zapytałem - Nic mi nie powiedziała.- westchnąłem.

Czyżby wróciła do Aniołów?
Może jednak jest taka jak inne?

- Myślałam że się przejęzyczyła, później dodała że nie jest Nefilim tylko Aniołem. Pomyślałam że tylko tak powiedziała, ale coś się stało? - popatrzyła na mnie, później na ojca rudowłosej.
- Mamy podejrzenia że uciekła. - stwierdziłem.
- Na Anioła, dlaczego?
- Jej pokój wyglądał jakby ktoś w pośpiechu się pakował i nigdzie jej niema. - powiedziałem smętnym tonem.
- Musimy ją znal... - przerwał jej dzwon Instytutu.

Popatrzyłem zdezorientowany najpierw na Maryse później na Valentina. Też byli zdezorientowani.
Zeszliśmy na dół, otworzyłem drzwi i jakiś chłopak wepchnął się do środka, był mokry i miał naciągnięty kaptur na głowę.

- Gdzie ona jest? - zapytał bez ogródek.
- Ale kto? I kim ty jesteś? - zapytał ojciec mojej ukochanej..
- Jestem Timon, więcej nie musicie wiedzieć. Gdzie jest Boska? - zdjął kaptur ukazując przystojną twarz, no ale nie taką jak moja.
- Kto? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Ruda, Boska, Niebiańska, Anielska, Clary... - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Czekaj, kto? Dlaczego szukasz mojej dziewczyny? - odezwałem się. Parsknął śmiechem.
- Ty naprawdę uważasz że Anioły pozwolą jej na związek ze zwykłym Nefilim? - uśmiechnął się ironicznie - Więc wiesz gdzie jest? - ponowił pytanie.
- Nie wiemy, zniknęła. - powiedziała Maryse lekko mnie odsuwając od intruza na którego miałem ochotę się rzucić z pięściami.
- Jesteście pewni? - kiwnąłem głową, przeklął i niespokojnie zaczął chodzić wte i we wte.
- Gdzieś ty się podziała? - wyjął z kieszeni jakieś małe urządzenie i przyglądnął się mu z powagą - Osz ty! - krzyknął.
- Wiesz gdzie ona jest? - zapytałem.
- Och, żebym tylko to wiedział.

Clary

Stałam na cienistym trawniku rozciągającym się na zboczu pagórka. Niebo nad moją głową było idealnie niebieskie, poznaczone tu i ówdzie białymi chmurkami. Brukowana ścieżka pod moimi stopami prowadziła do ogromniej rezydencji zbudowanej z szaroczarnego kamienia.
Dom był po prostu cudowny. W wiosennym słońcu kamienie lśniły niczym srebro, pnące się po nich róże wyciągały kwiaty i listki jakby chciały dotknąć słońca.
Przede mną były wielkie, piękne drzwi ozdobione gwiazdą.

Gwiazda Morgensternów.
To musi być nasza posiadłość.

Wprawdzie nigdy jej nie widziałam z zewnątrz ale gwiazda potwierdzała moje przypuszczenia. Na jednym z licznych balkonów dostrzegłam matkę.
Łzy napłynęły mi do oczu.
Była taka sama jak na nagraniach i zdjęciach.

- Clary! - krzyknęła machając w moją stronę. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy.

Z pokoju za nią wyszedł mój ojciec i przytulił ją do siebie, razem wyglądali tak pięknie. Pocałował ją we włosy i odwrócił do siebie.

- Czemu płaczesz? - zapytał głos za mną.

Odwróciłam się i wpadłam w ramiona Katariny.

- Co się stało? - zapytała zdezorientowana - Nie chcesz ślubu?
- Ja... Jaki ślub? - oczy mojej siostry się rozszerzyły.
- Twój? No wiesz, z tym Jace'em Herondale'em? Wysoki, blondyn, wszystkie dziewczyny go kochają... Tchórzysz? O to chodzi? - nachyliła się i dodała konspiracyjnym tonem: - Bo jeśli tak to przeszmugluje cię za granice i nikomu nie powiem.
- Ja... Nie... - nie dała mi dokończyć.
- Myślałam że go kochasz.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.

Czy my dalej rozmawiamy o tym samym?

- Powiem ci że gdy ja będę wychodziła za mąż to chcę mieć podobną sukienkę. - uśmiechnęła się. Okręciłam się wokół własnej osi i dopiero teraz zobaczyłam że mam na sobie wspaniałą, złotą sukienkę.
- Ale jak... - zbyła mnie machnięciem ręki.
- Kazał ci to przekazać. - wyjęła zza pleców bukiet herbacianych róż idealnie komponujących się z moją sukienką - Tylko uważaj na kolce. - ostrzegła ze śmiechem.

Odeszła w podskokach. Przesunęłam palce po łodyżkach róż i nacięłam się na dość duży kolec.
Spodziewałam się choć kropelki krwi ale... Rozcięcie zniknęło szybciej niż się pojawiło, zupełnie nie było widać krwi.

To nie realne.

Wszystko wokół mnie zawirowało a ja spadłam w ciemność.

Jace

- Jest w innym wymiarze. - oświadczył Tim.
- Jak to możliwe? - zapytałem zszokowany.
- Jest w Edomie, prawda? - zapytał ojciec Clary, Tim kiwnął głową.
- Ale jak to? Dlaczego? Po co tam poszła? - zasypałem go pytaniami.
- Chyba czas wam powiedzieć całą historie. - mruknął.
- Jaką historię? - zainteresował się Tim.
- Prawdziwą historię Clarissy Adele Morgenstern. - powiedział głośno.
- To jest jakaś inna niż my znamy? - zapytała z powątpiewaniem Maryse.
- Jest, zupełnie inna. - przytaknął Valentin.
- Słuchamy. - mruknęła.
- Pewnie już wiecie że gdy Clary była mała była bardzo słaba, wezwałem Anioła. - zaczął opowieść - Niestety nic nie zrobił, później popełniłem najgorszą zbrodnie, ukradłem mu skrzydła i cząstkę mocy. Wszczepiłem Clary moc Anielską ale skrzydeł nie mogłem, nie wiedziałem dlaczego. W końcu skrzydła wszczepiłem jej bliźniaczce, Katarinie. Jocelyn była o to wściekła, nie rozumiała mnie. - przełknął ciężko - Chciała się wyprowadzić do mojego parabatai, Lucjana. Miała to zrobić w tajemnicy, Luck miał zabrać jej rzeczy i Katarinę a ona Clary. Nakryłem ją jak wychodziła z dzieckiem na rękach, złapałem ją i zamknąłem. Później jakimś cudem, naprawdę nie wiem co się stało, znalazłem się z żoną i córką w pałacu w Edomie. Nie do końca pamiętam, tylko przebłyski. Pamiętam że Asmodeusz mówił o jakieś legendzie, o Anielskich bliźniaczkach. Zabił Jocelyn na oczach moich i Clary. Kazał mi pozbyć się ciała, upozorowałem że spadła z urwiska nabijając się na własny miecz. - jego oczy się zaszkliły - Nie chciałem tego. - otrząsnął się i opowiadał dalej - Asmodeusz kazał trzymać mi z daleka od siebie na wzajem córki, powiedział że to niebezpieczne, a ja mu uwierzyłem. Zamknąłem Clary, chciałem znaleźć Katarinę ale Luck wyjechał. Nie znalazłem ich aż do teraz. Dalej już wiecie co się działo, zamknęli mnie, uwolniliście Clary i tak dalej. - westchnął ze smutkiem.
- No dobrze, ale dlaczego Clary wybrała się do Edomy? I to zupełnie sama? - zapytałem.
- Legenda głosi że jedna z bliźniaczek, ta z mocą Anielską, wywoła albo wojnę między światami albo wielowiekowy pokój. Jeśli odda się Asmodeuszowi jako czysta Boska wysłanniczka, jako najczystszy z Aniołów, wtedy pokój będzie trwał aż do jej śmierci. Co może nastąpić za bardzo długi czas jeśli zostanie w Edomie. - wytłumaczył ponurym tonem.
- Co oznacza "czysta Boska wysłanniczka"? - zapytałem z obawą.
- Że jest czysta i względem moralnym (bez grzechu - od autorki), i względem cielesnym. Dlaczego pytasz?
- A... Jeśli ona... - urwałem, spuściłem głowę.
- No wyduś to z siebie. - pośpieszył mnie Tim.
- Nie jest już taka czysta? - zapadła cisza.

Popatrzyłem z obawą na ojca Clary, najpierw jego twarz wyrażała osłupienie. Gdy dotarły do niego te słowa osłupienie zmieniło się w niedowierzanie a na końcu w przerażenie. Ciszę przerwał wybuch śmiechu Tima.

- Stary! Przeleciałeś Anioła! - zaśmiał się - Nasłuchałem się o tobie dużo opowieści ale nie przypuszczałem że będzie w stanie zaryzykować skrzydła dla...
- Teraz tu nie chodzi o skrzydła! - wybuchnął Valentin - Teraz zagrożone jest jej życie!

++++++++++++++++++++++++++

Rozdział... do bani! Nie podoba mi się. Parę razy próbowałam jakoś inaczej to napisać ale mi się nie udało.
Jak wam się podoba? Jest trochę napisane przy pomocy książki "Miasto niebiańskiego ognia". Wiecie które momenty?
No to pytania!
Nie do końca wiem jakie mogą być tu pytania.
Czy Clary wyjdzie cało z tej "podróży"? Co miała oznaczać ta "wizja"? Czy Jace i inni odnajdą Clary i jej pomogą? Czy zajdą na to sposób? Co powiedzą Anioły na "wycieczkę" Clary?
To chyba koniec pytań.♥
Co dalej?
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się we wtorek (28.07.2015r.) ale pewna nie jestem!
No i to chyba wszystko.☺

Anioł czasem gorszy od diabła!

Wika

Ps. Piszcie czy wam się podoba ostateczna historia Clary i legenda!

wtorek, 14 lipca 2015

16. Jak mogłaś?!


Valentine

Wyszliśmy z Instytutu, ze mną byli Lightwoodowie, Herondalowie, Katarina i Luck.
Luck, mój oddany przyjaciel i parabatai. Kiedyś walczyliśmy razem ale... kobieta.
Luck podkochiwał się w Jocelyn, a ona wybrała jego.
Później ten wypadek...

Wyszliśmy z Instytutu i zacząłem rozmowę z Maryse.
Moja córka zniknęła w bardzo dziwnych okolicznościach, wiedziałem że oni maczali w tym palce...
Próbowaliśmy ją znaleźć ale nasze wysiłki na nic.

- Na pewno nie da się jej namierzyć czarem tropiącym? - zapytałem po raz kolejny.
- Przykro mi ale próbowaliśmy już wszystkich możliwych sposobów. - powiedziała smutno.
- Ale nie ma...

Zerwał się dość silny wiatr, wiedziałem że to któryś z nich.
Nagle usłyszałem krzyk, odwróciłem się.
Katarina upadłą na ziemie szarpiąc bluzkę.

Chciałem do niej podbiec gdy nagle koło miej pojawiła się moja córka.
Wciągnąłem głośno powietrze, podobnie jak reszta.
Jace wpatrywał się w Clary z niedowierzaniem pomieszanym ze złością... Tylko dlaczego?
Inni patrzyli z niedowierzaniem a ja wiedziałem co się stało.

Przyłączyła się do nich.

Clary uklękła koło blondynki i nachyliła się nad nią.

- Co cię boli? - zapytała.
- Plecy. - wyjąkała Katarina - Potwornie. - dodała.

Rudowłosa rozerwała jej bluzkę i zamarła.
Na plecach dziewczyny widniały dwie podłużne rany układające się w literę "V".
Skrzydła...

Rzuciłem się w ich stronę, tylko ja wiedziałem co robić.

- Musisz uwolnić moc. - powiedziałem do Clarissy, popatrzyła na mnie zszokowana.
- To jest moja siostra, bliźniaczka. - stwierdziła.
- Tak, złap ją za rękę i uwolnij trochę mocy. - posłuchała.

Dziewczyny ścisnęły swoje ręce i Clary uwolniła moc.
Natychmiast jej włosy stały się błękitne, tak samo jak oczy. Loki uniosły się w jakimś dziwnym tańcu.

Katarina zaczęła jeszcze głośniej, histeryczniej krzyczeć.
Po chwili oślepiło nas błękitno-białe światło, po chwili krzyki przycichły i zniknęły.

- Już! - krzyknąłem - Wystarczy!

Światło zaczęło zanikać ukazując klęczącą Clary  i leżącą Katarinę.

Clary miała piękne, duże i białe skrzydła z błękitną poświatą. Stworzone do spokojnych lotów.
Katarina miała mniejsze, ale również piękne skrzydła, białe z lekko czerwoną poświatą. Stworzone z myślą o walce i  szybkości, zwinności.

Clary pomogła wstać siostrze ale sama dalej klęczała, schowała skrzydła i ukryła twarz w dłoniach.
Katarina położyła jej dłoń na ramieniu, nie strąciła jej.
Wszyscy dalej wpatrywali się w nie jak w zjawy.
Po chwili Kat schowała skrzydła i pochyliła się nad rudowłosą szepnęła coś na co Clary pokręciła tylko głową.

- Dlaczego? - zapytała odwracając twarz w moją stronę, popatrzyłem na nią zdziwiony - Dlaczego nie powiedziałeś że mam siostrę?
- Ja... To skomplikowane... Nie mogłem, musiałem was chronić. - wytłumaczyłem.
- Mogłeś powiedzieć, zrozumiałabym, nikomu nie powiedziałabym... Przecież nie mogłam nikomu powiedzieć bo zamknąłeś mnie w piwnicy! - wydarła się - Mogłeś mnie chociaż nie okłamywać!

Wstała i podeszła do mnie szybkim krokiem. Podniosła rękę do uderzenia mnie w policzek, zamknąłem oczy przygotowując się na ból... który nie nadszedł. Zaciekawiony otworzyłem oczy.
Katarina trzymała rękę rudowłosej i wpatrywała się w nią ze zdziwieniem.

- Tak to chciałaś załatwić? - zapytała.
- Tak? - zapytała ostrożnie.
- Powinnaś to zrobić tak.

Katarina wbiła mi kolano w brzuch, później Clary podcięła mi nogi. Ból rozszedł się po moim ciele ale był mniejszy niż ten psychiczny.

Co teraz będzie?
Skorą są już we dwie to mogą się chronić tylko czy dadzą radę?
Po której staną stronie?

Clary

Przybiłyśmy z Kat piątkę kiedy ojciec zwijał się z bólu.
Popatrzyłam na innych. Jace wpatrywał się we mnie niezrozumiałym wzrokiem a reszta dalej stała zszokowana. Tylko czy zszokowało ich to że pobiłyśmy ojca czy cała reszta?
Popatrzyłam jeszcze raz w oczy Jace'a, dostrzegłam w nich ból i tęsknotę

- Jak mogłaś? - wysyczał wściekły - Jak mogłaś?! - krzyknął rzucając się w moim kierunku.

Nie zdążyłam zrobić uniku i przyparł mnie do muru. Czułam jak moje plecy i ramiona ocierają się o chropowatą powierzchnie ściany i ranią. Syknęłam przez zaciśnięte zęby ale nie próbowałam się wydostać, wręcz przeciwnie, byłam potulna.

- Jak mogłaś sobie tak po prostu odejść?! Jak mogłaś zostawić mnie?! Czy ty wierz ile razy myślałem o tobie?! Czy ty wierz jak się zamartwiałem?! Nie mogłem spać bo wybrałaś życie z jakimiś pieprzonymi Aniołami!!

Łzy zaczęły płynąć niekontrolowanie po mojej twarzy, łzy bezsilności.
Przecież nie mogłam mu powiedzieć dlaczego zostałam z Aniołami!
Nie mogłam!

- Nie mogłam. - wyszeptałam drżącym tonem - Nie mogłam. - powtórzyłam.
- Clary, czy ty nie rozumiesz że cię kocham?! Nie rozumiesz że moim sercem jesteś ty?! - krzyczał na mnie dalej.

Skuliłam się w sobie powtarzając jak mantrę: "Nie mogłam."
Bo nie mogłam nic zrobić!

- A teraz tak po prostu wracasz sobie z jakimiś cholernymi skrzydełkami?! Wiesz jak... - nie dokończył bo Alec i Robert odciągnęli go ode mnie.

Ciężar i ciepło jego rąk znikło...
Upadłam na kolana zanosząc się szlochem kiedy zaciągnęli wyrywającego się Jace'a do Instytutu.
Ktoś położył na moim ramieniu rękę, nie strąciłam jej. Przez promieniującą magię wiedziałam że to Kat.

- Uspokoi się. - powiedziała uspokajająco - Jeszcze zmięknie.

Uśmiechnęłam się blado ocierając łzy z policzków. Wstałam i lekko się chwiejąc podeszłam do Maryse.

- Udostępnicie mi pokój na jedną noc? - zapytałam przyjaźnie.
- Przecież Instytut to schronienie dla każdego Nefilim. - powiedziała obejmując mnie i uśmiechając się jakby nic się nie stało.
- Ale... Ja już nie jestem Nocnym Łowcą. - szepnęłam. Odsunęłam się ode mnie i popatrzyła niezrozumiale w moje oczy.
- Kim jesteś? - zapytała ostrożnie.
- Nie KIM a CZYM. - sprostowałam śmiejąc się gorzko - Jestem Aniołem... tak jak teraz ona. - wskazałam na Katarinę.
- Ale to przecież niemożliwe! - krzyknął mężczyzna którego dopiero teraz zauważyłam - Nikt nie może stać się Aniołem z dnia na dzień!
- Nie... Z dnia na dzień nie. - przeszłam przez drzwi Instytutu, mojego tymczasowego schronienia.

Jace

Alec i Robert zaciągnęli mnie do mojego pokoju i zamknęli drzwi na klucz. Dalej zły usiadłem pod drzwiami wiedząc że mój parabatai zrobi tak samo.

- Dlaczego... Po co... Czemu... - szukał odpowiedniego słowa, widocznie Robert już poszedł.
- Nie wiem. Nie wiem, Alec. - powiedziałem, rzeczywiście nie wiedziałem.

Dlaczego jej łzy i głos mnie nie otrzeźwiły?
Dlaczego widok jej szmaragdowych oczu nie przypomniał mi kim dla mnie jest?

- A pomyślałeś o tym co ona czuła? Jak ona żyła z dala od nas? - zapytał, trafił. W ogóle o tym nie pomyślałem i on o tym wiedział.
- Miała swoje Aniołki. - stwierdziłem gorzko.

Usłyszałem jakieś szmery, ktoś rozmawiał z Alekiem przyciszonymi głosami. Alec wstał spod drzwi i znów usiadł, ktoś odszedł.

- Miała Aniołki które uczyniły ją jedną z nich. - prychnąłem lekceważąco - A teraz wraca żeby... No właśnie, czego chce?

Po długiej chwili odezwał się głos którego się nie spodziewałem.

- Może nie mogłam nic zrobić? - zapytała cicho - Może byłam tam z jakiegoś powodu?
- A byłaś? - zadałem to pytanie nie tylko jej ale i sobie.
- Jestem aż tak zła? - zapytała łamiącym się głosem, wiedziałem że Clary zaraz się rozpłacze.
- Proszę, nie płacz. - szepnąłem ale zdałem sobie sprawę że nie usłyszy mnie przez drewno drzwi, powtórzyłem: - Nie płacz.
- Jestem aż tak zła? - ona również ponowiła pytanie.
- Nie. - powiedziałem głosem wypranym z emocji - Dla mnie zawsze będziesz cudowna. - dodałem łagodnie.
- Co? - zapytała zaskoczona.
- Kocham cię, jesteś całym moim światem. Dlatego tak na ciebie naskoczyłem, bałem się że znów gdzieś znikniesz. Drugi raz bym tego nie przeżył. - wytłumaczyłem.

Po chwili usłyszałem szuranie i ktoś nacisnął klamkę. Wstałem, drzwi otworzyły się.
Nawet nie zarejestrowałem chwili w której Clary wpadła w moje ramiona, ona po prostu tuliła się do mnie, a ja do niej.

- Kocham cię. - szepnęła.
- Ja ciebie mocniej. - odszepnąłem na co zachichotała.

Rudowłosa odwróciła się i zamknęła drzwi... Na klucz?

- Clary... co...?
- Cii... - mruknęła łapiąc moją twarz w dłonie. Pocałowałem ją wyrażając całą tęsknotę, ból który nagromadziłem przez ostatni czas. Przylgnęła do mnie jeszcze bardziej...


- Gdzie podziała się moja nieśmiała Clary? - zapytałem gdy odsunęliśmy się żeby zaczerpnąć powietrza.
- Została w innym pokoju. - uśmiechnęła się.

Popchnęła mnie w stronę łóżka, nawet się z tego cieszyłem. Zdjęła moją bluzkę lekko przygryzając wargę przez co przeszedł mnie dreszcz pożądania. Opadłem na łóżko ciągną rudą za sobą i łącząc nasze usta.

- Jesteś pewna? - zapytałem kiedy rozpięła pasek moich dżinsów.
- A ty? - nie odpowiedziałem wpatrując się w jej oczy - Strasznie tęskniłam. - szepnęła złączając nasze usta w kolejnym, tego dnia, pocałunku...

++++++++++++++++++++++++++++++

Chyba nie muszę opisywać co było dalej? Co? Każdy to wie, jestem pewna.
Teraz parę podpunktów:
Po pierwsze:
Jak się podoba?
Valentine powrócił... I został skopany przez swoje córki!
Kto podejrzewał że to Katarina jest bliźniaczką Clary?
A jak się podoba złość Jace'a? Chciałam to jakoś tak ująć... Nie wiem czy mi się udało.

♥Od złości do namiętności.♥

Po drugie:
Dzisiaj wyjątkowo nie będzie pytań bo długo nie było rozdziału i, szczerze, to nie chce mi się pisać.☺
Po trzecie:
Następny rozdział przewidziany na następny wtorek (21.07.2015r.).♥


Anioł nie zawsze jest taki dobry!


Wika